Corv
Do³±czy³: 05 Cze 2009
Posty: 108
Przeczyta³: 0 tematów
Ostrze¿eñ: 0/5 Sk±d: in±d
|
Wys³any: Nie 10:43, 07 Cze 2009 Temat postu: S³owa lu¼ne, czyli twórczo¶æ szalonego RPGowca |
|
|
Czy¿by dzia³ umar³ an dobre? Spróbujmy go o¿ywiæ
Poni¿ej dwa krótkie opowiadanka, napisane moj± rêk± jaki¶ czas temu za spraw± pewnej gry i chwilowego nadmiaru wolnego czasu:)
Kolekcjoner:
(opowiadanie napisane jako pewnego rodzaju charakterystyka typa spod ciemnej gwiazdy, jakim gra³em)
Sta³ oparty o zimny kamieñ ¶ciany jaskini zwanej Ice i przygl±da³ sie przedstawieniu, które odgrywa³o siê tu¿ przed nim z lekkim u¶miechem.
Do jaskini przyci±gnê³y go odg³osy walki. Jak zawsze w takich sytuacjach nad rozs±dkiem górê wziê³a ciekawo¶æ. Wszed³ by trafiæ w sam ¶rodek walki i natychmiast instynktownie rozp³aszczy³ swe cia³o na pobliskiej ¶cianie, zlewaj±c siê z ni±. W srodku wrza³a walka. Czterech osobników ró¿nej profesji, w¶ród których rozpozna³ wojownika maga i najbardziej charakterystyczna postaæ Rycerza Zakonnego, zwiera³o sie w boju z ogromn± ilo¶cia orków i ¿ywio³aków lodu. Chwila obserwacji i zimnej kalkulacji pozwoli³a mu oceniæ, ¿e sytuacja nie wygl±da³a najlepiej dla ¶mia³ków. Mimo ze strawnie i szybko eliminowali wrogów, tych drugich wcale nie ubywa³o, wrecz przeciwnie!. Na ka¿dego zabitego przychodzi³o dwóch nastêpnych!
Zastanowi³ siê i rozejrza³. Sta³ tu¿ obok wej¶cia, wiêc je¶li posi³ki nadchodzi³yby z zewn±trz, musia³y go min±æ. A nie minê³y.. Je¶li nadchodzi³yby z g³ebi jaskiñ, musia³yby nadchodziæ od ty³u walcz±cych a co za tym idzie, otoczyæ ich. A tak te¿ siê nie dzia³o. Sk±d wieæ bior± siê nowe zywio³y...
Sta³ dobre pare minut uwa¿nie obserwuj±c walkê i po chwili go zauwa¿y³. Niewysoki chudy ork o bia³ej jak ¶nieg skórze nieustannie krzycza³ jakie¶ s³owa...nie...skoncentrowa³ siê...ork rzuca³ zaklêcia! Wci±z ten sam czar. Obserwowa³ jego ruchy, zauwa¿y³ jak krzykn³a i wskaza³ nieopodal ziemie swym krzywym kosturem. ¦nieg zadr¿a³ i...zacz±³ formowaæ siê w humanoidalnego stwora. Wiêc tu jest ¼ród³o...
Znów skierowa³ swój wzrok na walcz±cych. Byli dzielni i wyczerpani, Rycerz Zakonny mocno ranny. D³ugo siê nie utrzymaj±. Wiedzia³ o tym. Wiedzia³, ale mimo to bez zastanowienia zacz±³ kierowaæ siê ku wyj¶ciu. Nie lubi³ walki,z reszta, dlaczego mia³by im pomóc? Nie mia³ w tym swego interesu, a poza tym...nie przepada³ za Zakonem.
Ju¿ mia³ sie odwróciæ i wyj¶c z jaskini, kiedy jego bystre oko wychwyci³o jakis b³ysk. Zaciekawi³ siê. B³ysk mia³ swe ¼ród³o w nieustannie krzycz±cym lodowym orku. Ogromny z³oty naszyjnik, od którego bi³a aura piêkna i mocy przyku³ jego uwage. £adne. I niemal w zasiêgu rêki...Ponownie przeanalizowa³ sytuacjê. Walka trwa³a na dobre, ca³a uwage orków i ¿ywio³ow przykuwali czterej walcz±cy a lodowy ork zajêty by³ nieustannym przywo³ywaniem coraz to nowych s³ug. Sprawa by³a prosta. Bardzo prosta...
Wolno, nie odrywaj±c pleców od ska³y zacz±³ przesuwaæ siê w stronê lodowego orka. Bêd±c poza zasiêgiem jego wzroku pochyli³ siê i lekkim krokiem ruszy³ przez korytarz ku swemu celowi, nie powoduj±c ¿adnego ha³asu, choæ wiedzia³, ¿e choæby wjecha³ tu k³usem na pancernym smoczysku i tak by go nikt nie us³ysza³. Szed³ bezg³o¶nie i zwinnie bo tak mia³ w zwyczaju. Bo tak lubi.
Po krótkiej chwili by³ ju¿ za plecami orka wpatrzony w jego kark i gruby, z³oty ³añcuch, okalaj±cy jego szyjê. £añcuch, w którego oczkach umieszczono diamenty. U¶miechna³ siê.
Szybki b³ysk stali, czerñ p³aszcza, pojawiaj±ca siê i pochwili nikn±ca w mroku postaæ.
Ork przerwa³ zaklêcie w po³owie ze zdziwieniem rozgl±daj±c siê po jaskini. Czarna, gêsta krew dopiero po chwili zaczê³a p³yn±c obfitym strumieniem w dó³, z rozp³atanego gard³a. Ork nie przestaj±c siê dziwiæ upad³, drgn±³...i znieruchomia³.
Przyklêkna³ na jedno kolano i zdj±³ delikatnie wisior z szyi stwora, natychmiast chowaj±c zdobycz pod p³aszcz. Unió¶³ wzrok na walcz±cych...i napotka³ wzrok Zakonnika....
c.d.mo¿e kiedy¶ nast±pi
----------------------------
Sen:
(chwilowy poryw fantazji)
¦ni³, ¿e jest smokiem…
Dzi¶ znów mia³ ten sen…ciê¿kie krople deszczu uparcie bi³y o szybê okna, by rozpryskiwaæ siê na niej i cienkimi stru¿kami p³yn±æ w dó³. Ja¶niej±ce na horyzoncie ciemnoszare niebo zwiastowa³o nadchodz±cy ¶wit.
Sta³ w oknie, wpatrzony w p³yn±ce po niebie deszczowe chmury. Dzi¶ znów mia³ ten sen…
…Uniós³ g³owê ku s³oñcu i wci±gn±³ g³êboko w nozdrza ostre górskie powietrze. Spojrza³ w dó³, ku skrytym w mgle dolinom, ku pas±cym siê na stokach stadom owiec. Poczu³ g³ód. Uchwyci³ w nozdrza ich zapach. Skoczy³…rozpo¶cieraj±c w locie ogromne z³ote skrzyd³a.
Dzi¶ znów mia³ ten sen. Jednak dzi¶ by³ inny, bardziej naturalny, przejrzysty, bardziej…prawdziwy.
G³upcze... – szepn±³ sam do siebie – przecie¿ wiesz, ¿e to nieprawda, ¿e to…niemo¿liwe.
Pamiêta³, kiedy pierwszy raz go ¶ni³. Nazajutrz opowiedzia³ o nim ojcu, z szerokimi, pe³nymi fascynacji oczami. Ojciec ¶mia³ siê i uraczy³ go wtedy piêkn± opowie¶ci± o smokach i rycerzach, o bitwach i chwale. Sen siê powtarza³, z nowymi szczegó³ami, nowymi wra¿eniami. Za ka¿dym razem opowiada³ go ojcu, dziel±c siê z nim swymi prze¿yciami. Za ka¿dym razem ojciec s³ucha³. Ale wyraz jego twarzy zmienia³ siê z ka¿d± opowie¶ci±, by wreszcie…
Przestañ ch³opcze – uci±³ mu nagle w po³owie zdania – Do¶æ ju¿ tych marzeñ. Zejd¼ na ziemiê!
To by³ ostatni raz, kiedy rozmawia³ z ojcem na temat swego snu. Ale nie ostatni, kiedy go ¶ni³…
Sen fascynowa³ go, urzeka³ i zastanawia³. Jak to mo¿liwe, ¿e czuje go tak wyra¼nie? Tak mocno? Jak…¿aden inny. Za ka¿dym razem, kiedy budzi³ siê, zajmowa³o mu coraz wiêcej czasu, by doj¶æ do siebie, by przypomnieæ sobie kim jest i gdzie jest. Za ka¿dym razem robi³ to mniej chêtnie.
Deszcz za oknem przesta³ padaæ, s³oñce na dobre zawita³o na niebosk³onie, skrz±c mokr± trawê srebrzystym ca³unem.
Zbud¼ siê…- znieruchomia³ nas³uchuj±c. Szept by³ tak cichy, ¿e zastanawia³ siê czy by³ prawdziwy.
Zbud¼ siê…- obejrza³ siê za siebie i cofn±³ gwa³townie w ty³, uderzaj±c plecami o zimn± taflê szyby okiennej. Po¶rodku pokoju sta³a wysoka kobieta w srebrnej sukni. Jej smuk³e cia³o,. Jak i d³ugie l¶ni±ce w³osy mia³y kolor p³ynnego srebra. U¶miecha³a siê…
Zbud¼ siê. Do¶æ ju¿ spa³e¶ – jej spojrzenie hipnotyzowa³o go, sprawia³o, ¿e z trudem utrzymywa³ siê na nogach.
Zbud¼ siê… - upad³…
Otworzy³ oczy, by ujrzeæ nad sob± ciemne sklepienie jaskini. Odwróci³ g³owê i od razu j± zauwa¿y³. Srebrna smoczyca le¿a³a tu¿ obok, wpatruj±c siê w niego. Pozna³ j±.
No wreszcie! – rzek³a z wyrzutem, unosz±c wolno ³eb. – Spa³e¶ chyba wieki. Ju¿ my¶la³am, ¿e siê tu zanudzê!
U¶miechn±³ siê i wsta³. Podszed³ wolno do wej¶cia jaskini i spojrza³ na góry.
Dzi¶ znów mia³ ten sen.
¦ni³, ¿e jest…cz³owiekiem.
Z³oty smok rozpostar³ swe skrzyd³a i wzbi³ siê w powietrze.
Post zosta³ pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Corv dnia Nie 10:45, 07 Cze 2009, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
|
|