Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai
Mały ruch? Zapraszamy na www.facebook.com/elgalh/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sesja "Śpiące lasy"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona Główna -> Archiwum masowe / Archiwa z sesji
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 11:29, 02 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Po słowach kapłana skłonił lekko głowę w podzięce na zaproszenie i powoli zmęczonym krokiem podszedł do ogniska. Usiadł na wskazanym pieńku.
- Dziękuję – na twarzy pojawił się uśmiech, który zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Mężczyzna patrzył w twarz kapłana – Zwą mnie Giharu, mag z wieży Markit. Syn zamordowanych rodziców sprzed lat – mówił nie przerywając, a wzrok zwrócił w kierunku ognia. Na twarzy pojawił się smutek - brat Jasmin, zabitej ostatniej nocy siostry – słowa brzmiały spokojnie, lecz sprawne oko z łatwością było wstanie zauważyć wysiłek jaki mag wkłada by nie okazywać emocji – Zginęła próbując mnie ratować z rąk porywaczy. Ci co mnie porwali – przełknął ślinę – Ci co zabili Jasmin nie byli zwykłymi rzezimieszkami. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane, a ja byłem tylko przynętą. Nie chcieli pieniędzy, biżuterii, czy koni, chcieli jej śmierci. I udało im się. Wiem, że nie mogę usprawiedliwić mojej napaści na Wielkiego Kapłana, a podejrzenie walki z „władcą umysłów” nie jest usprawiedliwieniem. Proszę...– Giharu spojrzał kapłanowi prosto w oczy – Proszę byś powiedział mi jak brzmiały ostanie słowa mej siostry, jaka był jej wola i wszystko co wiesz o znaku przedstawiającym jaszczurkę. Muszę przywrócić spokój duszy mojej i mojej siostry. Nie możesz odmówić ostatniej woli zmarłego.

Folin odwróciła się do Torana, spoglądając niepewnie
- Giharu nic nie mówił, tylko żebyśmy zwolnili, potem zatrzymali się i czekali tutaj... Wcześniej kazał jechać za śladami konia. Toranie, co tu się dzieje? Myślisz, że coś nam grozi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:47, 02 Sty 2007    Temat postu:

Toran
- W nocy, chwile przed tym jak odzyskałaś przytomność, widzieliśmy z Artem Giharu zmierzającego w miejsce, w którym znaleźliśmy go potem. Znaleźliśmy przy nim jednego ze zdrajców rozpłatanego niemal na dwie części. Prawdopodobnie ten człowiek był tam wczoraj i wie o śmierci Jasmine coś, o czym nawet jej brat nie ma pojęcia. Jeśli to ten to mógł się z Giharu rozprawić już wczoraj, więc bez obaw. Boję się jedynie skutków ich rozmowy.
- Toran mówił wolno i spokojnie dając jednocześnie Folin znaki, że bardziej powinni się martwić siedzącym u nich w wozie wojownikiem. Uśmiechał się przy tym lekko, próbując nieco ją uspokoić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 13:52, 02 Sty 2007    Temat postu:

Luke

Widząc zachowanie maga, kapłan uśmiechnął się pod maską.
Więc jednak nie będę musiał z nim walczyć. To by było niewygodne w tej chwili, kiedy ten paladyn jest w pobliżu. Nie zrozumiałby z pewnością...
Luke milczał jeszcze przez chwilę studiując siedzącą przed nim postać i ważąc jego słowa. Kiedy przemówił jego głos niósł w sobie pewną siłę.
- Witaj w mojej twierdzy. Jestem Lord Lukas Alexander van Dedtzerinen, kapłan Xaggara. Widzę, że nie jesteś ze śmiercią za pan brat. Uważasz ją za coś złego i strasznego, a nie zawsze tak jest. Dramatyzujesz magu, a to tylko krok od straty zmysłów i dwa kroki od kolejnej śmierci - skierował lustrzaną maskę w stronę wozu. - Możesz skrzywdzić tych, którzy są dla ciebie ważni, jeśli nie będziesz się kontrolował. Rodzice zginęli, ale pokaż mi dziecko, które uniknie tego losu? Zmarli zasługują na szacunek za to czego dokonali. Łzy są egoistycznym wyrazem naszych własnych pragnień. Płaczemy, bo, gdy ktoś bliski umiera, sami będziemy musieli nieść brzemię życia, które do tej pory owa osoba niosła z nami. A odpoczynek należy się każdemu i nie można nikomu go odmawiać - przerwał tyradę dając rozmówcy chwilę na przemyślenie słów.
Ogień począł powoli przygasać, więc kapłan sięgnął do znajdującego sie po lewej stosu nie do końca suchego jeszcze drewna i dorzucił szczapę do ognia. Ciemność, która pogłębiła się pod wpływem wilgoci wrzuconej do ogniska stworzyła specyficzny nastrój, który kapłan wykorzystał mówiąc dalej.
- Opowiem ci, co się wczoraj wydarzyło... Jechałem traktem w stronę Himati z posługą. W połowie drogi zauważyłem poświatę i zwolniłem. Kiedy dojechałem na miejsce ujrzałem pobojowisko. Cztery trupy rozrzucone wokół wozu zaprzęgniętego w cztery konie. Prawdopodobnie to był ten wóz, którym przyjechałeś. Nikt nie przejawiał znaków życia, więc ruszyłem dalej w stronę miasteczka. Kiedy na mej drodze pojawił się kolejny wóz, tym razem bez koni zatrzymałem się. Znalazłem tam opętanego człowieka i dwa martwe ciała. Mężczyzne zasztyletowano, ale kobieta - twoja siostra jak sądze - nie zginęła od ran. Użyła na sobie specjalnego rodzaju narkotyku, który stosują niektórzy wojownicy w czasie bitwy, by wykonać swój obowiązek. Przybyła tam by cię ocalić i dokonała tego, a na dodatek opisała napastników jak tylko umiała najlepiej. Jej dusza, o którą się tak martwisz, jest w jak najlepszym stanie. Kiedy przybyłeś konczyłem już rytuał pogrzebowy...
Drewno w ognisku zdążyło już wyschnąć i zając się płomieniami. Obszar wokół rozświeliła jasna łuna obiejmując obu mężczyzn. Światło odbijało się od maski kapłana, gdy ten spoglądał na Giharu, prawie oślepiając przez chwilę maga. Mówiąc powoli Luke odpowiedział na ostanie zadane mu pytanie.
- Ostanią jej wolą było... byś nie stał się takim jak ona. To są słowa przeznaczone dla ciebie.
Po chwili ciszy, której nikt nie śmiał zakłucać, kapłan rzekł:
- Zaproś swoich towarzyszy, niech ogrzeją się przy ogniu. Dzisiejsza noc będzie szczególnie chłodna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 18:14, 03 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Początkowe słowa kapłana zabrzmiały jak atak skierowany przeciwko magowi.
Czyżby chciał mnie sprawdzić?
Nie zdając sobie sprawy zacisnął prawą pięść. Słuchał uważnie aż do nastania ciszy
Tylko tyle? Spodziewałem się dłuższej historii. Spoglądał głęboko w ogień.
- Nie rozumiesz, nie chodzi o samą śmierć, a sposób w jaki została wezwana. Nienaturalny... Łzy... nie są oznaką słabości, tylko szlachetności. Mówisz, że podróżowałeś w kierunki Himati, czemu zatem stoisz na drodze do Kresji? – to pewni zabrzmiało jak atak... może nie powinienem tego mówić. Pomyślał zobojętniony. – Jeden z moich towarzyszy powiedział, że Jasmin chciała coś napisać, a nie znaleziono przy niej żadnego papieru. Nie zostawiła przypadkiem żadnej wiadomości? - Zapadła chwila ciszy
- Mam nie być taka jak ona... Ja nawet nie wiem jaka ona była... – ostatnie zdanie wypowiedział pod nosem, nie zwracając uwagi czy kapłan je usłyszy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Exus dnia Śro 18:19, 03 Sty 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 20:51, 03 Sty 2007    Temat postu:

Luke

Bez chwili zwłoki kapłan kontynuował rozmowę.
- To było proste samobójstwo, czarowniku. Fakt, podszyte ideą i uzasadnione w jakiś sposób, ale nadal samobójstwo. Twoja siostra oddała swoje życie, by wypełnić swój obowiązek wobec swojego pracodawcy, tak jak przysięgała. Czy trzeba ją za to winić? Czy trzeba winić za to kogokolwiek byś ty mógł dopełnić swojego egoistycznego pragnienia zadania krzywdy innym, bo tobie ktoś zadał krzywdę? Czy naprawdę tak bardzo potrzebujesz tej eskalacji przemocy i rozpaczy do jakiej prowadzi cię ścieżka, po której kroczysz? Jeśli jej śmierć wydaje ci się bezsensu, to może go nadaj? Jak myslisz, co się się stanie, kiedy znajdziesz zwierzchników twoich porywaczy? Zabiją cię i śmierć twiej siostry zostanie zapomniana - to dopiero bezsens... A nawet jeśli ci się uda i spopielisz wszystkich swoją niekontrolowaną magią, będziesz stał sam na polu pośrodku niczego i wtedy dopiero poczujesz pustkę w sercu, bo uzmysłowisz sobie, że to wszystko na nic. Nic się nie zmieniło, oprócz litrów krwii na twojej młodej duszy... Nie będzie ci lepiej, ona to wiedziała... Nie wchodź do tej samej rzeki i nie goń za śmiercią jak jakiś smokobójca. Lepiej byś zrobił i wykorzystał swój potencjał do pomocy ludziom, tak jak ona pomogła ci. Dostałeś dar życia, więc nie zmarnuj go. Czy nie czujesz jej w swoim sercu? Nie czujesz siostry w tobie? Poczuj!
Luke przerwał na chwilę pozwalając by ślina zwilżyła mu podniebienie. Myślał chwilę czy warto podejmować i tak niewiele wnoszący temat dotyczący łez, ale odrzucił go zajmując się wiadomością, którą znalazł przy dziewczynie.
Powoli włożył prawą rękę w poły szaty i wyciągnął złożyny kawałek papieru. Rozwinął go i podał Giharu wiedząc, że ten i tak nie odczyta skomplikowanego szyfru stosowanego przez Szept w sprawach wysokiego priorytetu. Dla każdego niewyuczonego to nic innego jak stek niezrozumiałych znaczków.
- Oto wiadomość, którą Jasmine napisała w ostatnich chwilach życia. Była przeznaczona dla jej zwierzchników i dopilnowałem, by ją otrzymali. Możesz ją wziąc jeśli chcesz, mnie już nie jest potrzebna. Co jeszcze chciałbyś wiedzieć? Dlaczego jadę do Kresi? Ano dlatego, że tam kazano mi jechać. Dzieją się tam rzeczy, które wymagają obecności kapłana.
Po raz kolejny Luke spojrzał na wóz, by odnaleźć towarzyszy czarownika.
Ciekawe, co oni myślą o tej całej sytuacji?..
Lustrzana maska wróciła na swoje miejsce ukazując magowi jego własną twarz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 13:21, 04 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Na twarzy maga pojawiło się oburzenie. Ten głupi klecha chce mnie pouczać? Co on sobie myśli... Dalsze słowa kapłana jednak go zaciekawiły i zmyły wyraz zdziwienia. Interesujące...
- Mówisz tak, jak byś mnie znał. A nie wiesz nic więcej niż to, co Ci przed chwilą powiedziałem. Oszczędźmy sobie pouczania i przejdźmy do konkretów. Z tego co mówisz, z tego jak mówisz wnioskuję, że wiesz kto jest... był zwierzchnikiem Jasmin. Powiedz mi kim oni są i czego wymagali od mojej siostry? Jaki był cel jej podróży? A ja zajmę się resztą. - siedział nadal spoglądając w ogień. Wiedział, że ta rozmowa zakończy się w najbliższych kilku zdaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 13:49, 04 Sty 2007    Temat postu:

Luke

Kapłan wydał z siebie przeciągłe westchnienie wyrażające zadumę.
- Hmm... Z tego, co wiem, miała spotkać się z jakimś mężczyzną na wzgórzach Lisiwi, przy jednej z kapliczek bogini wiatru... - zastanawiał się czy mag rozszyfruje ostatnie słowa, czy jest aż tak głupi jak się zachowuje. - Cóż, nic więcej ci nie powiem, bo jesteś ignorantem i głupcem. Może i wyglądasz jak dojrzały mężczyzna, ale zachowujesz się jak dziesięcioletni smarkacz. Naucz się szacunku do starszych i do ich wiedzy... Zresztą, tak jak powiedziałeś, nie wiem nic więcej niż to, co usłyszałem od ciebie - ton był pretensjonany - i niech tak pozostanie.
Luke podniósł się opierając na drzewcu broni ciężar ciała. Spojrzał z góry Giharu i poczuł pogardę. Widział człowieka, który nie robi sobie nic z ofiary, jaką poniesiono za niego.
Nie zdziwiłbym się, gdyby swoich towarzyszy traktował jak śmieci. To byłoby do niego podobne. Świat bez takich ludzi byłby o wiele lepszy...
Zamaskowany mężczyzna krzyknął w stronę wozu.
- Hej wy tam na wozie! Jeśli chcecie się ogrzać, do zapraszam do ognia. Wasz towarzysz jakoś nie kwapi się z przekazaniem wam mojego zaproszenia.
Kapłan obserwował siedzącego przy ogniu maga, czując jak żołądek ściska mu się z obrzydzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 15:27, 04 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

- Interesujące – powiedział pod nosem – Cóż, jeśli moje słowa Cię obraziły to przykro mi z tego powodu – mówił spokojnie. W słowach można było wyczuć smutek, bądź zawód. Wstał cały czas spoglądając na płonący ogień i rozmyślając nad dalszymi krokami. Spodziewałem się czegoś więcej po Wielkim Kapłanie. Może powinienem użyć więcej słów „proszę”, a może „błagam”? heh...
Odwrócił głowę w kierunku zamaskowanej twarzy kapłana. Gardzisz mną? Cóżem Ci uczynił, że tak postępujesz? Po chwili ciszy przemówił:
- Do zobaczenia w Kresji Lordzie Lukasie Alexandrze van Dedtzerinen, Wielki Kapłanie Xaggara. Dziękuje za pomoc i niech Twój Bóg Cię prowadzi – tym razem w słowach wyraźnie można było wyczuć zarówno szacunek, jak i współczucie.
Odwrócił się i ruszył w kierunku wozu. Szedł spokojnie, pomału stawiając kroki.
Wszyscy Kapłani są tacy sami. Ofiarują pomoc, a gdy zadajesz pytania powołują się na głęboką wiarę bądź zaczynają traktować Cię jak robaka którego najlepiej byłoby rozgnieść. Wysłannicy bogów powiadają... Żerują na ludzkiej niedoskonałości zapominając, że to oni są dla ludzi, a nie ludzie dala nich. Ten wydawał się inny, nie zabił mimo, że zaatakowałem. Ciekawe, czy teraz tego żałuje? Pewnie nie, bo duma Wielkiego Kałana zabranie popełniać mu błędów. A żal, oznaczał by w pewnym stopniu przyznania się do popełnienia błędu, jakim było niewykonanie prawidłowego ruchu. Dlatego wole rozmawiać z magami, oni przynajmniej stawiają sprawę jasno. Heh... Dziwne, najpierw mnie obraża, a potem nazywa mnie smarkaczem... Chyba nigdy nie pasowałem do tego świata, i nigdy pasować nie będę.
Przechodząc obok koni pogłaskał jednego po grzywie, ustał przed wozem i popatrzył obojętnie na siedzącą elfke.
- Nie pytaj – powiedział, po czym usiadł obok niej. Wziął lejce i ruszył pomału zatrzymując się dziesięć metrów dalej.
- Słyszeliście zaproszenie, kto chce niech zostanie z Wielkim Kapłanem Xaggara. Folin, jeśli zostaniesz, odnajdę Cię i zapłacę gdy będę wracał. Nie nalegam na wasze towarzystwo. Ruszę do Kresji zawieść tego biedaka do lekarza lub świątyni z wami, lub bez was. Tylko pośpieszcie się z podjęciem decyzji.
Ciekawe co wybiorą...
Po chwili ruszył na przód...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 17:03, 04 Sty 2007    Temat postu:

Luke

- Żegnaj, chłopcze. Zanim odjedziesz do Kresi powinieneś wiedzieć, że panuje tam nienaturalna zaraza, która wybiera swoje ofiary jak jej się podoba. Radziłbym się zastanowić czy warto ryzykować. Ponadto mówią też o atakach jakichś niezidentyfikowanych istot cienia oraz nieumarłych. Podróż tam z pewnością będzie niebezpieczna. No to tyle chciałem dodać.
Kapłan odwrócił się i podszedł do swego wierzchowca. Z juków wyciągnął kostkę suchego mięsa i nożem wyciął z niej kawał wielkości dwóch pięści. Wrócił do ognia i począł powoli przeżuwać strawę.
Dąży w stronę samobójstwa, tak jak jego siostra... Ech... Sam świata nie zbawię, choćbym chciał. A ten mag nie da za wygraną, będzie dalej szukał i moźe mu się nawet udać. Gdyby nie była czarownikiem nie byłby tak groźny... Czy wszyscy magowie z wież uważają, że mogą pokonać cały świat? No nic, trzeba działać według protokołu. Lojalność na pierwszym miejscu.
Luke zamknął ukryte za lustrem oczy i otworzył je do wewnątrz. Podłączył się do Sieci i przesłał krótką wiadomość do centrum dowodzenia.
"Czarownik szuka Szeptu. Imię: Giharu z wieży Markit. Proponowane działanie: Jeśli ma jakiegoś mistrza nawiązać z nim kontakt i dowiedzieć się jak jest groźny. Jeśli okaże się to nie możliwe... uciszyć. W tej chwili zmierza do Kresi traktem zachodnim. Decyzja w gestii Nadzorcy."
Kapłan siedział w bezruchu jeszcze dłuższą chwilę szukając informacji o atakach nieumarłych, cieni oraz o znaku jaszczurki, o którym wspomniał mag.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Czw 22:52, 04 Sty 2007    Temat postu:

Spod płachty namiotu wyłonił się nagle Wernis, jednak ujrzał tylko plecy odchodzącego maga.
- Kim był ten człowiek? Dlaczego krzyczałeś? - zwrócił się do kapłana po czym stanął przy ognisku - Przebudziłem się nagle, ale czuję, że wracają mi siły. Starszy mężczyzna patrzył jak kapłan ucina kawał strawy lecz potem skupił uwage na odjeżdżającym wozie.
- Ostrzegłeś ich, prawda święty sługo Xaggara? Dlaczego więc kierują się do Kresi?
Słaby wiatr sprawiał, że ogień tańczył w oczach świętego rycerza. W oddali łąk rozległ się pisk dzikich stworzeń...

*****************************************************

Folin spojrzała na wsiadającego Giharu.
- Nie pytaj - powiedział, po czym usiadł obok niej.
- Co się...? - mag przerwał jej ciche pytanie propozycją odejścia
Elfka spojrzałą na lejce trzymane w dłoniach. Jak możesz? Tyle przeszłam... twoja siostra... dlaczego chcesz zostawić mnie za sobą, czy robie coś źle? Zgodziłam się , gdy pytałeś w Himati, jednak nigdy nie spojrzałeś z zadowoleniem na moją pracę. Czy aż tak zawiodłam, może wtedy miałam zatrzymać Jasmine, może tego wymagałeś. Teraz już za późno, nie zostane z obcym człowiekiem, ufam tylko Giharu... i Toranowi chyba też, czuję od niego dziwne ciepło. Nie odejdę...
Folin odpowiedziła milczeniem, po czym lekko ruszyła lejcami i wprawiła wóz w ruch.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 23:33, 04 Sty 2007    Temat postu:

Luke

- Cóż, może to jedni z tych, którzy szukają szybkiej śmierci. Nie w mojej gestii jest wpływać na ich życie. Każde życie należy do właściciela. Jeśli już wypocząłeś, jakie są twoje plany? Niedługo będę ruszał, a niestety nie dam rady wziąść cię na grzbiet mojego konia. I tak niesie spory ładunek. Radziłbym ci udać się do Himati i zostawić mnie tą sprawę w Kresi. Dam ci jadła na drogę. Za godzinę ruszam, paladynie. Szkoda, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Pią 0:02, 05 Sty 2007    Temat postu:

Wernis uśmiechnał się do kapłana. - Dzieki niech będą Certenowi i Xaggarowi, że skrzyżowali moje z twoimi drogami, ale jak mądrze mówisz pora ruszać własną ścieżką. Ja wyruszam z powrotem do Kresi, mam tam niedokończone zadanie, a nie jestem z tych co uciekają przed obowiązkiem. Po drugie Kresi jest bliżej, a mnie brak koców i pochodni. Za strawę dziekuję i chwalę twą dobroć przyjacielu, gdy tylko zbiore swoje rzeczy ruszę w drogę. Uważaj jednak w samym mieście kapłanie, ludzie boją się, a zło czai pod wieloma postaciami, otchłań przekleła te tereny. Niech mimo wszystko światło Certena zawsze czuwa nad toba i twoim zwierzęciem i prowadzi was ku zwycięstwu - Palladyn zerknął przelotnie na konia po czym skłonił się i ruszył zbierać swoje rzeczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:31, 05 Sty 2007    Temat postu:

Toran
Z zamyślenia wyrwała młodzieńca dopiero dziwaczna cisza, przerywana jedynie kamieniami strzelającymi pod rozpędzającymi się wolno kołami wozu.
- Giharu, Folin – Toran krzyknął bez chwili wahania. – Zatrzymajcie się. Wojownik, którego zabraliśmy stracił przytomność. I nie wygląda najlepiej. Może powinniśmy oddać go pod opiekę temu kapłanowi. Giharu wiesz że Ja i Folin słyszeliśmy o zarazie tak jak i poznaliśmy wczoraj inne niebezpieczeństwa związane z Kresi, ale on tez powinien mieć szansę wyboru. Co więcej teraz albo musimy zdecydować za niego albo zawrócić i skorzystać z jakże hojnej – Toran spróbował pomóc sobie odrobiną ironii - gościny kapłana. Przynajmniej do czasu, aż Tiberius będzie mógł sam zdecydować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pią 13:45, 05 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Wóz się zatrzymał. Mężczyzna podniósł ton głosu okazując wyraźne niezadowolenie z propozycji maga:
- Jeszcze nie dawno chciałeś bym go zostawił, a najlepiej przejechał po nim jak po jakimś śmieciu, a teraz martwisz się, bo stracił przytomność? Nie musisz zasłaniać się chęcią pomocy temu biedakowi po to by zostać z jakimś klechą. Jedyne co dla niego zrobi to pomodli się, to samo co możesz uczynić Ty w tej chwili. Możesz też pomóc mu tak, jak pomogłeś Folin ostatniej nocy. Im szybciej dotrzemy do miasta tym lepiej dla niego i dla nas. Tiberius dokonał wyboru gdy zatrzymał ten wóz i w chwili gdy do niego wsiadł... – westchnął. Dalsze słowa brzmiały spokojnie – Posłuchaj Toran, ten kapłan nie różni się niczym od pozostałych kapłanów. Wzgardzi Tobą tylko dla tego, że jesteś tym kim jesteś - Magiem. Nawet jeśli ukryjesz przed nim swoje zdolności, to nie zapominaj, że podróżujesz w towarzystwie maga, co już czyni Cię gorszego od zwykłego człowieka. Jaką masz pewność, że nie nazwie Cię heretykiem i nie zabije w imię "Boga"? Z takim argumentem nikt nie będzie się sprzeczał, a ludzie jeszcze podziękują za pozbycie się „plugastwa”. Jeśli postanowisz z nim zostać pożegnam Cię naprawdę niemiłymi słowami i nie dlatego, że tak myślę, ale po to by „sługa boży” stwierdził, że Cię wykorzystałem i wyrzuciłem. Być może zwiększy to twoje szanse przeżycia. Tylko tyle, albo aż tyle będę mógł dla Ciebie zrobić. Decyduj, bo jak już powiedziałem, śpieszy mi się...
Ciekawe czy mówił prawdę o zarazie, czy może chce mnie tylko odstraszyć od podróży do Kresji... Może powinienem wyrzucić Torana i Folin by powędrowali sami, własnymi drogami? Z pewnością byli by narażenie na mniejsze niebezpieczeństwo... I mnie znielubili, hehe... – ostatnia myśl rozbawiła maga – Po drodze powinniśmy przejeżdżać przez rzekę, tam się zatrzymamy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:42, 05 Sty 2007    Temat postu:

Toran westchnął cicho nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Tu nie chodzi że martwię się o jego zdrowie. Kwestia zewnętrznych ran to nie problem, wystarczy mocniejszy trunek i kilka bandarzy. Nie potrzeba tu ani magii ani umiejętności jak w przypadku trucizn czy wewnętrznych obrażeń, których trzeba być jednak świadomym podczas leczenia. Problem w tym, że nie wiem co mu jest, ani kim on jest. Równie dobrze może być najemnikiem, mordercą co palladynem służącym temu samemu bogu co tamten kapłan. Dlatego nie chciałem go zabierać tak lecz nie chciałem go i przejechać. Nie zależy mi na jego śmierci a jedynie na naszym życiu. Dlatego uznałem pozostawienie go za najprostrze i najbezpieczniejsze dla nas wyjście. Sam pomyśl jakie mamy szanse jeśli teraz rzuciłby się na nas z mieczem. Wszystkich ma na wyciągniecie ręki. - Toran mówiąc to ściszył głos i upewnił się, że leżący człowiek nie trzyma broni w pogotowiu. - Nie chcę go wiązać jak robi to się ze zwierzętami czy bandytami. Nie chcę także pochopnie oskarżać. Dlatego zaproponowałem inne rozwiązanie. - Chwila ciszy i jedno westchnienie pozwoliły Toranowi złożyć jeszcze jedno zdanie, które stawało się coraz bardziej potrzebne. - Ja natomiast nie zamierzam was opuszczać. Zaciągnąłem u Jasmine dług, którego nie spłacę inaczej, jak pomagając doprowadzić tę sprawę do końca. Poza tym, dobrze wiesz że Folin pójdzie za Tobą i w ogień. Mi zaś nie wypada, bym pozwolił jej iść samotnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pią 18:21, 05 Sty 2007    Temat postu:

Luke

Kiedy paladyn wyruszył w drogę, kapłan zwinął obóz i pogalopował przez pola w stronę przeklętego przez bogów miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
qudlaty



Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock/Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 20:58, 05 Sty 2007    Temat postu:

Tiberius Victus

- Opowiadaj więc co sprowadza Cię w te strony? I co doprowadziło Cię do tego stanu?

To ostatnie, co usłyszał Tiberius. Potem ciemność zawładnęła światem. Odchodzące zmysły były jak ukojenie. Ból odchodził gdzieś w otchłań zapomnienia. Wszelkie zmartwienia, wspomnienia przestawały mieć sens. Po dniach wędrówki pełnych głodu, bólu i skrajnego wykończenia nadchodziła ta chwila spokoju. Wreszcie odpłynął. Błądził gdzieś między falami spokojnie kołyszącego się oceanu. Muskany delikatnymi powiewami wiatru nie myślał o niczym.

Zdawał się wreszcie znajdować ukojenie kiedy wóz stanął. Rozległy się głosy, ktoś wysiadł. Stali przez chwile, a kiedy znowu ruszyli usłyszał:
- Giharu, Folin! Zatrzymajcie się. Wojownik, którego zabraliśmy stracił przytomność. I nie wygląda najlepiej.
...
-Dlatego uznałem pozostawienie go za najprostrze i najbezpieczniejsze dla nas wyjście. Sam pomyśl jakie mamy szanse jeśli teraz rzuciłby się na nas z mieczem. Wszystkich ma na wyciągniecie ręki.

Na te słowa Tiberius zdał sobie sprawę w jakiej sytuacji postawił swoich nowych towarzyszy. Wsiadł nie mówiąc o sobie ani słowa, nie tłumacząc kim jest, skąd przybył. Tak naprawde zastanawiało go, dlaczego w ogóle go zabrali. Musieli być niezwykle ufni albo niezwykle czuli na ludzką krzywdę. Tak czy inaczej należało im się zdanie uspokojenia. Otworzył oczy. Ze zdumieniem spostrzegł, że ból nieco ustąpił, jakby ktoś z obecnych roztaczał wokół siebie aurę białej magii. Usiadł powoli i położył zdrową rękę na ramieniu Torana.

- Przyjacielu, nie lękaj się. Nawet, gdybym chciał was pozabijać, chociaż nie widzę w tym żadnego celu, to nie mam ani miecza, ani dość siły by to zrobić. Nie jestem też chory, poza złamaną ręką którą chowam pod płaszczem i lekko nadwyrężoną kostką u nogi. Słyszałem o zarazie, o której mówiłeś, ale tylko o niej słyszałem.

Teraz spuścił wzrok i wycedził powoli.
- Jest jednak coś... coś, co powinienem powiedzieć zanim wsiadłem.
Na twarzasz towarzyszy wymalowała się mieszanka niepokoju i zaciekawienia.
- Jestem... a raczej byłem najemnikiem. Trzeba wam jednak wiedzieć, że nie wszystkie zadania przyjmowałem. Jeśli moja profesja jest dla was powodem, żebym się mnie pozbyć, uszanuję tę decyzję.
Wiedział, że to czego teraz potrzebuje to medyk i kilka godzin dobrego, kojącego snu, ale nie mógł ich okłamywać. Jeśli nie powiedziałby im tego teraz, kiedyś mógł zapłacić za to wysoką cenę. Szczerość, przynajmniej tam gdzie jest możliwa, jest konieczna.
edit by Lamarath (minikorekta :] )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:59, 05 Sty 2007    Temat postu:

Toran odwrócił się w stronę rozmówcy. Ile mógł słyszeć? Raczej niewiele skoro mówi takim tonem. Choć z drugiej strony co mu pozostaje.

- W samym byciu najemnikiem nie ma jeszcze nic złego. Zwyczajnie jeszcze wczoraj spotkaliśmy takich, którym zapłacono za nasze głowy. Póki co zajmijmy się Twoją ręką. Powiedz tylko jak dawno ją złamałeś i czy ktoś już ja nastawiał. - Mężczyzna zwrócił twarz w stronę towarzyszy. - Bo jeśli nie, to któreś z was będzie musiało mi pomóc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
qudlaty



Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock/Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 0:28, 06 Sty 2007    Temat postu:

Tiberius Victus

Spojrzał się na Torana.

On chyba ma dobre intencje. Proszę o zaufanie, nie mam więc wyjścia sam również muszę im zaufać. Niech więc tak będzie.

Wyjął powoli rękę spod płaszcza. Na przedramieniu widniała ledwo zagojona rana cięta długości około 15 cm. Widać też było liczne małe blizny po dawnych przygodach.

- Złamałem ją około dwóch tygodni temu. - A po prawdzie to złamano mi ją. - Próbowałem sam ją nastawić, ale nie jestem biegły w medycznej sztuce, a nastawianie kości jedną ręką to zadanie chyba ponad moje siły. - Zwykłem łamać nie nastawiać kości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:33, 06 Sty 2007    Temat postu:

Toran przyjrzał się wyciągniętej ręce z prawdziwą zgrozą. Bądź co bądź przywykł do tego, że ludzie często prosili go o pomoc w podobnych sytuacjach, jednak zazwyczaj robili to zaraz po wypadkach, nie zaś kilka tygodni później. Jego mistrza nikt nie odważył się prosić o pomoc, lecz miękkie serce jego ucznia było już w okolicy dość znaną opowieścią.
Naprawdę nie znosił za to starej Megrid. Zarzewia jego cichej popularności. Co podkusiło go, żeby pomóc jej po niegroźnym dla życia wypadku z sierpem. Efektownie rozcięty kawał przedramienia to prawda, lecz to wystarczyło jedynie przemyć i zabandażować. Jego zaś musiało podkusić do skorzystania z łatwo dostępnych składników. Co on sobie wtedy wyobrażał, że ten babsztyl zapamięta proporcje ziół i popiołu, że zainteresuje się słowami tej trwającej nie dłużej niż sześćdziesiąt uderzeń serca inkantacji? Ona jedynie dostrzegła w nim wielkiego uzdrowiciela i zamiast zgłębić poznaną wiedzę, opowiedziała wszystkim znajomym o dobroci młodego maga. W ciągu następnego miesiąca coraz częstsze prośby o pomoc ocierały się już o bezczelność, nawet z jego punktu widzenia. O tym co mistrz sądził o jego dobroczynności wolał nawet nie myśleć. Szczęśliwie jednak Megrid przesadziła o jeden raz za dużo i sama przyszła do niego z prośbą o wyleczenie wrzodów na wieprzu. Opowieści o tym jak to nieudany czar wypalił wszystkie wrzody wraz z futrem, rozeszły się kilkukrotnie szybciej niż poprzednie. Zaś pomoc okolicznym mieszkańcom powróciła wreszcie do poziomu, jaki w dzieciństwie kojarzył mu się z dobrymi magami. Czyli do naprawdę poważnych przypadków. W takich sytuacjach nigdy nie odmawiał. Strach przed trwałymi poparzeniami okazał się jak widać idealną granicą pomiędzy magią konieczną a ta zbędną.
Teraz jednak powrócił myślami do ran Tiberiusa. I tak zbyt długo zmuszał go do tego wysiłku. Teraz jednak wiedział, że skoro rany nie są świerze to i pomoc przy nich nie jest aż tak pilna. Wyciągnął więc jedynie ze swoich bagaży kawał suszonego mięsa i podał je najemnikowi.
- Z tym złamaniem nie ma się co śpieszyć. Dokładniej obejrzę ję gdy się zatrzymamy. Teraz posil się i odpocznij bo tego chyba potrzebujesz najbardziej. - Po chwili namysłu zwrócił się także w stronę towarzyszy. - Jeśli któreś z was chce odpocząć to z powożeniem powinienem sobie poradzić. Co prawda lejce będę trzymał tylko w jednej dłoni ale droga jest prosta a trakt całkiem równy więc jakoś sobie poradze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Sob 21:18, 06 Sty 2007    Temat postu:

Oświetlona wiszącą na przodzie wozu lampą Folin spojrzała proszaco na Giharu, a gdy ten lekko przytaknął ze szczerym uśmiechem przekazała lejce Toranowi i ostrożnie wkrczyła do wenętrza wozu. Tiberius, choć panował pół-mrok, miał wreszcie okazję przyjrzeć się egzotycznej urodzie młodej elfki - Proszę odpocznij - rzekła do najemnika, po czym sama ułożyła się na podłodze wozu i powoli zasnęła. Najemnik zauważył, że sen w tak niewygodnym miejscu nie jest kobiecie obcy i nawet czuje się z tym komfortowo. Dopiero wtedy Tiberius zwrócił uwagę na duży obiekt zawinięty w materiał leżący na przeciwległej ławce, wyglądało to na zwłoki. Po drodze podróżnicy nie napotkali żadnych wozów, bądź wędrowców, nikt widać nie kierował się do Kresi o tej porze. Gdy pozycja księżyca oznajmiła północ, poprzez szum wiatru i śpiew nocnych Gerii przebił się szelest rwącej rzeki. Gdy tylko zbliżyli się do szerokiego drewnianego mostu Giharu rozkazał Toranowi zjechać z traktu na łąki i zatrzymać się na postój. Każdy dostał okazję zjedzenia posiłku, umycia się i przygotowania do dalszej drogi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pon 0:11, 08 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Mag nie mógł zasnąć, dręczyły go wspomnienia minionej nocy wymieszane z planami, jakie ustalał przez ostatnie dwadzieścia lat. Jedyną osobą, która podtrzymywała jego chęć życia na tym świcie, była siostra, siostra, o której nic nie wiedział, nawet nie wiedział czy żyje. Wszystko miało okazać się na tym wzgórzu. Gdyby jej tam nie było dokończył by to, co zaplanował – samobójstwo. Nikt by za nim nie tęsknił, nie miał w końcu rodziny a z resztą magów utrzymywał znikomy kontakt, bardziej oparty na interesach, niż przyjaźni, czy koleżeństwie. Szanował ich, ale wolał samotność. Jasmin czekała na wzgórzu. Nie może wiec skończyć z sobą... zginęła dzień później...
Mag wstał i usiadł na ławce opierając łokcie o kolana, a głowę o dłonie.
I po co to wszystko? Pojadę do Kresi, znajdę odpowiedzialnych za to ludzi i ich zabije. A co dalej? Może ten kapłan miał racje... To co powinienem zrobić? Wrócić do wieży? Pozwolić, by te śmiecie cieszyli się z wykonanego zadania i dalej popełniali podobne czyny? Po co mi siła, z której nie mogę korzystać? Dużo pytań, a żadnej odpowiedzi... Jak zawsze. Pierwsze, co muszę zrobić po dotarciu do miasta, to skontaktowanie się z mistrzem. Potem odnaleźć ludzi odpowiedzialnych za śmierć Jasmin. Gdy to już się stanie, zadecyduję, co z nimi zrobić...

Po zatrzymaniu wozu nad rzeką Giharu wyciągnął trzecią (jedyną zamkniętą) skrzynie z wozu i zaciągnął ją pod brzeg. Przyda mi się zimna kąpiel.
Nie bacząc na zimno i zmęczenie rozebrał się i wszedł do wody, by przemyć ślady ostatnich wydarzeń. Zimna woda doskonale pozwala zapomnieć, dzięki czemu można wszystko poukładać. Po kąpieli przykucnął przy skrzyni, i po wyszeptaniu kilku słów–„Dla mojej siostrzyczki, Jasmin” - otworzył ją. Stare ubrania, buty, bielizna, wszystko co miał na sobie leżało obok. Spojrzał raz jeszcze na te rzeczy przywołując bolesne wspomnienia.
- Jasmin i Kiri, dwie kobiety i dwie łzy... – powiedział do siebie żegnając się ze wspomnieniami. Szybko odział się w nowe ubrania wyciągnięte ze skrzyni. Zmienił wszystko, począwszy od bielizny i butów skoczywszy na szatach. Na koniec okrył się grubym, niebieskim kocem. Spojrzał do wnętrza prawie już pustej skrzyni. Wszystko było symbolem i znaczyło coś więcej niż zwykłe okrycie ciała. Z każdym przedmiotem związana była historia. Historia, która nieustannie pojawiała się i kończyła na nowo. Zawsze, gdy tylko przywdziewał te szaty, spogląda inaczej na świat. Przeszłość była niczym zły sen, który, mimo iż pojawiał się każdej nocy, traktowany był tylko jak sen lub smutna historia nieznanego człowieka. Często mówił o sobie i swojej historii w trzeciej osobie. Teraz liczyło się tylko jedno...
Nie jesteś człowiekiem, jesteś magiem... – słowa które zawsze powtarzał mu nauczyciel. Mag ma swój cel, który zawsze osiąga...
Jeszcze tylko jedno... Sięgnął do skrzyni i wyciągnął ciemnoczerwoną długą na pół łokcia wstążkę którą związał włosy. Ostatnią rzeczą pozostawioną w skrzyni było ostrze długości łokcia owinięte w biały kawałek materiału. Po chwili namysłu złapał dłonią związane włosy i odciął około dziesięć palców od związanej wstążki. Popatrzył na odcięte włosy trzymane w dłoniach i rzucił je przed siebie. Zawinięte ostrze schował za pas spodni.
Opatulony w koc ruszył w kierunku wozu pozostawiając pustą skrzynię i stare ubrania. Wtedy przypomniał sobie o głodzie i zimnie. Chłód minie, a zaspokajanie głodu nie miało sensu w oczach maga.
Musze dotrzeć do Kresi...
Wszyscy byli już gotowi, a przynajmniej tak zdawało się magowi.
- Czas ruszać moi drodzy, Kresi nas wzywa. Teraz ja poprowadzę wóz, wy odpocznijcie – oznajmił spokojnym głosem.
Gdy się wszyscy zebrali, wóz ruszył dalej...

edit by Lamarath (literówki itp.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Pon 0:30, 08 Sty 2007    Temat postu:

Folin przebudziła się i wstała szybko, gdy Giharu usuwał skrzynie. Korzystając z postoju podbiegła do konia pozostawionego przez Arta i wyciągnęła z przytwierdzonych doń bagaży zapasy jedzenia. Po rozdaniu porcji suszonego mięsa i czerstwego chleba Toranowi i Tiberiusowi, pozostawiła jedną na siedzisku wozu dla Giharu. Sama szybko ruszyła w dół rzeki. Po szybkim powrocie zdawała się być szczęśliwsza, na jej obmytą skórę padał blask prawie pełnego księżyca. Po krótkiej chwili wrócił i Giharu.
- Czas ruszać moi drodzy, Kresi nas wzywa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pon 22:22, 08 Sty 2007    Temat postu:

Luke

Przed świtem w Kresi nie było ruchu. Kapłan podejrzewał, że za dnia wcale nie byłoby lepiej. Zaraza była szczgólna, nie taka jakie do tej pory przeżywał. Zgodnie z objawieniem, ruszył w stronę Lasu Czarnej Rzeki. Tam wzywa go Xaggar. Przejeżdżając przez miasto dostrzegł kilku strażników z pochodniami. Po widowisku jakie rozegrał przy bramie wjazdowiej, żaden z nich nie śmiał już do niego podejść. Tylko patrzyli na niego z szacunkiem jak kierował się do zachodniej bramy. Jadąc z wolna miedzy budynkami, dostrzegł kobietę o egzotycznej urodzie.
Elfia kobieta z gór... Ciekawe, co ją sprowadza do tego miasta.
Elfka spoglądała w stronę kapłana, jednak w jej spojrzeniu nie dało się zauważyć nabożnego szacunku, jaki gościł na twarzach straży. Nie zdawała się być także wyczerpana czy w jakiś sposób chora. Dowodziło to, że musiała zjawić się w Kresi niedawno. Siedziała przy studni opierając się o jej kamienne wykończenie. Przez chwilę mężczyźna w masce zobaczył, że się uśmiechnęła, ale nie był pewien, gdyż szybko odwróciła twarz Spoglądając na księżyc.
Kapłan zostawił ją samą sobie, kiedy przekroczył bramę Kresi i pognał w ciemność.
Myślał jeszcze chwilę o tym magu, który zmierza jego śladem.
Mam nadzieję, że wszystko potoczy się tak, jak powinno. Teraz wszystko w rękach bogów. Teraz trzeba znaleźć źródło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 2:15, 09 Sty 2007    Temat postu:

Toran Zatrzymał wóz i rozejrzał się wokoło. Szelest strumyka więcej mówił mu o swoim biegu, niż jego własne oczy. Zmrok zapadł już dość dawno lecz wzrok zamiast się przyzwyczaić zwyczajnie zaczynał się męczyć. Wciąż jeszcze pozostawało kilka spraw, których lepiej nie odkładać na potem.
Zajrzał do wozu i obudził Tiberiusa kilkoma szarpnięciami. Lekka łuna oliwnej lampy wpadła do środka tylko na ile to było potrzebne aby gestem poprosić najemnika o wyjście na zewnątrz. Tam czekały już zioła i trzy równe kawałki drewna. Te ostatnie były pozostałościami z jednej ze strzał, pękniętej po niedawnych wydarzeniach. Początkowo sam się sobie dziwił, że nie zauważył uszkodzenia wcześniej, gdy je zbierał. Teraz jednak cieszył się bo połamanie strzały na równe części oszczędziło mu sporo roboty z szukaniem odpowiedniej gałęzi.
Poprosił Tiberiusa aby oparł rękę na wozie i zabrał się za zakładanie usztywnienia.
- Wygląda na to, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze składaniem. Teraz wystarczy tylko upewnić się że nie złamiesz jej ponownie. - Drewniany szkielet usztywnił wyciągniętym z bagaży materiałem. Wcześniej jednak rozmieścił pod nim kilka startych na bezkształtną maź składników i przykrył ją liśćmi przypominającymi nieco te dębowe.
- Teraz poczekaj chwilę i postaraj się przez chwilę nie ruszać i odzywaj się tylko jeśli ktoś nas zaatakuje. - Po tych słowach, które miały nieco rozluźnić wciąż zmęczonego najemnika, Toran rozpoczął inkantację. Dziś nie musiał się śpieszyć. Gdy skończył sprawdził jeszcze tylko czy dobrze docisną całość i odprawił Tiberiusa. - Możesz już wracać. Tylko postaraj się nie obudzić Folin. Ja mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.

Łuk wyglądał całkiem nieźle. Dobrze, że nie dał się namówić na zakup tego drogiego kompozytu. Może i strzelał nieco mocniej ale po przeleżeniu godziny na wilgotnej trawie trafienie nim w cokolwiek graniczyło by z cudem. Ten zaś nie dość, że tańszy to jeszcze był znacznie tańszy w utrzymaniu. Uśmiechnął się sam do siebie raz jeszcze przyglądając się lśniącej na nim maści konserwującej. Do rana powinna już wniknąć w drewno niemal całkowicie. Teraz tylko wystarczy dobrze go ochronić przed poranną rosą.

Co prawda zapas składników rzeczywiście przygotowywany był na długą wyprawę, jednak w żaden sposób nie przewidywała ona zużycie całej siarki i połowy strzał już pierwszego dnia. Zapasowy kołczan był nieco mniejszy a i część strzał była z najzwyklejszymi, nie przystosowanymi nawet do umagiczniania grotami. Mimo wszystko przełożył je do swojego kołczanu zaś rozładowane ładunki "kolorowych" odnowił. Rzucił wzrokiem po obozowisku. Giharu wyglądał na zaabsorbowanego więc czasu było jeszcze dość. Wyciągnął z torby dłuto do metalu i trzy białe "surówki" po czym udał się w pobliże zawieszonej na wozie lampy. Wyrycie inskrypcji na grocie jest nie tyle czasochłonne co męczące. Połączenie precyzji i siły nie są wcale takie proste. Dobrze, że chociaż o siłę, jako syn drwala nie musiał się nigdy martwić. Na wspomnienie poprzedniej nocy nie musiał się nawet zastanawiać nad wyborem inskrypcji. Iluzja zatrzymanej w czasie strzały jest co prawda mało efektowna ale wczoraj udowodniła swoja wartość. Swoją drogą może warto byłoby przetestować ją na czymś innym. Wzrok szybko powędrował na miecz. Co prawda jeden ładunek ale jak się wczoraj przekonał na jednego przeciwnika starcza, a w bitwie nie zamierza brać udziału. Szkoda tylko, że nie ma więcej broni do testów. Sam zaśmiał się na myśl o swoich pomysłach. Dziś znikający miecz, jutro sztylety do rzucania pozbawiające cel oddechu a za miesiąc może jakaś gildia zabójców zleci mi wykonywanie broni. Jakkolwiek nie wierzył w tak optymistyczny przebieg wydarzeń to sprawa zabójców wciąż siedziała mu w głowie. Wciąż nie dopytał Giharu kim byli. Trzeba będzie to nadrobić tak szybko jak się da.
Nim minął jeden dzwon, Toran był już wykończony zaś inskrypcja na mieczu gotowa. Zaklęcie aktywowane słowem nie zaś samym dotykiem jak w przypadku strzał. Teoretycznie mniej skomplikowane więc powinno działać. Zerknął do torby. Takich ładunków mogę odnowić koło dwudziestu zakładając zużycie składników odrobinę większe niż w przypadku strzał. Na wszelki wypadek wolał sprawdzić efekt. Wyciągnął miecz przed siebie i machnął dwa razy po czym skierował uderzenie w ziemie.
- A teraz sprawdzamy ładunek - szepnął sam do siebie po czym wziął zamach celując w niedużą roślinę. - Ilof - Przycięte ziele chwiało się od uderzenia. - No tak szepnął sam do siebie problem tylko w koordynacji oko ręka. Niemal wyrwałem sobie rękę ze stawu.
Uwagę młodzieńca odwróciły zbliżające się kroki. Ciche i rytmiczne. Serce Torana przyspieszyło, zaś ręka zacisnęła się na rękojeści. Zrobił dwa szybkie kroki przed siebie i odwrócił się w stronę niebezpieczeństwa. Miecz ułożył nisko, wzdłuż nogi.
- Folin ... to Ty. - Głos Torana bardziej przepraszał niż oznajmiał. - Wybacz. Przez wczoraj zrobiłem się trochę zbyt nerwowy. - Elfka nie wyglądała jednak na zdenerwowaną. Przytaknęła jedynie lekko dając do zrozumienia, że nic się nie stało. W rękach zaś miała dwie podróżne porcje prowiantu.
- Na śmierć bym o tym zapomniał - Odparł z uśmiechem gdy dziewczyna wyciągnęła do niego rękę z czerstwym chlebem. - Dziękuję. Jak tam brzuch. Nie boli już. - Kolejne lekkie skinienie głowy. Mimo nietypowej urody wydała mu się teraz bardziej ludzka niż większość mieszkanek Hitami. One co prawda częstowały go często swoimi najlepszymi wypiekami, jednak czyniły to zawsze wtedy gdy kończyły się maści czy potrzebowały rady. Ona przyszła ot tak. Z zamyślenia wyrwały go słowa Folin.
- Widziałeś może Giharu? Chciałam zanieść posiłek i jemu. - No tak cała Folin. Toran uśmiechnął się do niej i do myśli o tym, że początkowo myślał, iż druga porcję miała dla siebie.
- Schodził w dół do rzeki. Nie mam pojęcia po co. - I nie czekając na odpowiedź dokończył z uśmiechem - Może więc sama się nieco posilisz.
Elfka przyglądała się jednak porzuconym na ziemi narzędziom. Chciała chyba nawet o coś zapytać lecz najwyraźniej przywykła do Giharu powstrzymała ciekawość. Toran zaś, mimo iż chciał podtrzymać rozmowę, nie miał już na to dość siły. Skinął więc tylko głową gdy odchodziła.
Pozbierał narzędzia i napełnił zużytą przed chwilą inskrypcję. Teraz wystarczyło się tylko przemyć by móc z czystym sumieniem odpocząć. Nie zdążył jednak nawet zamknąć oczu gdy dobiegł go głos Maga.
- Czas ruszać moi drodzy, Kresi nas wzywa. Teraz ja poprowadzę wóz, wy odpocznijcie. - Przeniósł się więc tylko do wozu upewniając po drodze, że torby są mocno zasznurowane. Ze snem poczekał jeszcze chwile. Chciał się tylko upewnić czy "poprowadzę" oznaczało, że zrobi to on czy Folin. Skoro miał polubić tego maga, to musiał przywiązywać uwagę do takich szczegółów. Zazwyczaj jedno dwa nietrafne oskarżenia wystarczały by złagodzić jego pierwsze wrażenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
qudlaty



Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock/Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 15:23, 09 Sty 2007    Temat postu:

Tiberius Victus

Ból nieco przeszedł. Może za sprawą posiłku, może też przez odpoczynek. Zmysły powoli zaczęły się wyostrzać i Tiberius powracał do świata żywych. Teraz przyszedł czas na krótką refleksję nad tym co właściwie się przydarzyło.

Zlecenie jak zlecenie. Pójdź, zdobądź coś dla mnie, zabij kogo każę. Serwis - jak zwykle - jeden dzwon i po sprawie. A zapłata? Złamana ręka, szrama na 10 palców. Tak naprawdę swojej sprawności i przezorności zawdzięczam to, że jeszcze żyje. Swoją drogą ten patałach Algrey nie docenił mnie. Dwóch młodzianów ledwo wiedzących jak trzymać miecz to prosta recepta zyskania dwóch trupów.Najbardziej szkoda miecza,to była dobra broń.

Rozmyślania przerwał mu Toran. Wymownym gestem gdzieś go wołał. Ten człowiek, chociaż nie przekonywał jako dobry partner w boju wzbudzał zaufanie. Miał jakąś niezwykłą szczerość w oczach, o którą dzisiaj tak trudno. Tiberius wstał i poszedł za Toranem.

- Wygląda na to, że całkiem nieźle poradziłeś sobie ze składaniem.

Oh... Ależ dziękuję... Tyle że ja wiem, że to nie ma nic wspólnego z dobrym złożeniem.

- Możesz już wracać. Tylko postaraj się nie obudzić Folin. Ja mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
-Dziękuję - odpowiedział po cichu kiedy mag skończył inkantację, ale ten chyba nie usłyszał.

Tiberius chciał sobie wyjaśnić jeszcze kilka spraw, ale to chyba nie był dobry moment. Wracając do wozu minął się z Folin. Niosła coś w rękach. Przez całe swoje życie spotkał się z tyloma przejawami niechęci do tej rasy. Nigdy tego nie rozumiał. Nigdy nie miał przykrych doświadczeń w kontaktach z nimi, czego nie mógł powiedzieć chociażby o ludziach. Świat widać musi być już tak skonstruowany, że jest ktoś kogo należy nienawidzić, dyskryminować, albo najlepiej zabijać dla rozrywki. Jak masz pecha i przegrałeś w losowaniu to nic Ci już nie pomoże.

Wrócił do wozu i usiadł z powrotem na miejscu. Wciąż zastanawiało go to ciało. Niepokój byłby znacznie większy, ale jego towarzysze swoim zachowaniem nie pozwolili nawet na chwile zwątpić w swoje szczere intencje.

Tak czy inaczej trzeba być ostrożnym.

Wyciągnął dobrze ukryty sztylet i umocował go na nowo nabytym opatrunku. W ten sposób zawsze będzie można go szybko użyć w razie konieczności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Wto 17:00, 09 Sty 2007    Temat postu:

Wszyscy byli gotowi i czas nadszedł zakończyć mały postój, rano mieli dotrzeć do tajemniczego miasteczka. Giharu przejął lejce dając tym samym towarzyszom czas na odpoczynek. Noc robiła się coraz zimniejsza. Folin mocniej opatuliła się w swój podróżny płaszcz i spojrzawszy na siedzącego obok i przykrytego kocem Giharu, westchnęła i uśmiechnęła się w duszy. Konie zarżały z niezadowolenia i obawy, gdy Folin zauważyła martwego królika leżącego na trakcie, potem było ich więcej, martwe zwierzęta. Szturchnięty łokciem mag spojrzał na nią i naprowadzony na makabryczne widowisko obserwował w ciszy trakt. Po drodze minęli nawet dwa martwe konie, które trzeba było specjalnie omijać, twarz elfki wyrażała coraz większą obawę. Folin i Giharu przelękli się, gdy nagle przed nimi pojawiła się kobieta oświetlona blaskiem księżyca, konie pomachały głowami i zarżały głośno, gdy zbliżyli się do postaci. Kobieta była okryta czarnym, materiałowym płaszczem, jej twarz przyprawiała o gęsią skórkę, deformacja i zgnilizna, jaka ją toczyła była solą dla oka. Kobieta chybocząc się wykrzyknęła:
- Zawracajcie! Proszę, uciekajcie! Tam tylko śmierć... - po tych słowach postać osunęła się na kolana i padła na twarz.

edit by Lamarath (błąd merytoryczny)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Wto 22:38, 09 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Zatem kapłan mówił prawdę... – pomyślał obserwując martwe zwierzęta. Wstrzymał oddech, gdy tajemnicza postać podchodziła do wozu.
- Zawracajcie! Proszę, uciekajcie! Tam tylko śmierć... – Gdy kobieta padła mag poczuł ulgę. Zatrzymał wóz. Z niechęcią stwierdził w myślach, że powinien zbadać to ciało. Nie czekając dłużej zszedł wozu i podszedł do leżącej kobiety. Przykucnął i powoli dwoma palcami chwycił za szaty podnosząc je, by przyjrzeć się twarzy kobiety. Po raz kolejny uczucie strachu zmieszało się z niepewnością i tajemnicą. Najgorsza w tym wszystkim była niewiedza. Po chwili trwania w bezruchu chwycił pewnie szaty i jednym ruchem ręki przerzucił na swoją prawą stronę. Upewniwszy się, że prawdą był pierwszy widok jaki ujrzał pokiwał głową. Ciało zniknęło pozostawiając po sobie śmierdzące szaty. Gdzie? W jaki sposób? Giharu nie potrafił na to odpowiedzieć. Wytarł prawą dłoń o koc, poprawił go i wsiadł do wozu na swoje miejsce. Chwyciwszy lejce wprowadził wóz w ruch.
Gdzie się podziało te ciało? Ciało może zniknąć, ale tylko wówczas gdy zostanie poddane potężnemu zaklęciu. Nie przez chorobę... Będzie trzeba bardzo uważać.
Kolejne pytania, na które odpowiedź nie była znana. Giharu wiedział to jedno – tej nocy już nie zaśnie.
Dalsza podróż mijała spokojnie. Jeśli można nazwać spokojną podróżą taką, w której po drodze podziwia się martwe dzieci natury. Ta kraina nie była przyjazna dla życia i każdy, kto wjeżdżał w te okolice musiał zdawać sobie z tego sprawę.
Mag zastanawiał się czy nie powinien zaproponować Folin, by przesiadła się do środka wozu. Szybko jednak zrezygnował z tego pomysłu. Nie lubił się powtarzać, a raz już zaproponował odpoczynek. Nie raz wykazała się bystrym wzrokiem i jej towarzystwo było wielce pomocne. Giharu nie mógł zrozumieć, dlaczego ta młoda elfia dama podróżuje z nim tak długo narażając zdrowie, a nawet życie. Mimo wszystko był zadowolony z jej towarzystwa.
Odwrócił głowę w jej kierunku, popatrzył chwilę i z powrotem odwrócił głowę.
- Cieszę się, że zostałaś – powiedział po chwili.
Jadąc dalej próbował odnaleźć w swojej pamięci wszystko na temat tajemniczych chorób, zaraz i przekleństw o których mógł kiedyś czytać bądź o których mógł kiedyś słyszeć od „kolegów” po fachu. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy...
Zbliżał się ranek, a na horyzoncie pojawiło się miasto.
Kresi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Wto 23:19, 09 Sty 2007    Temat postu:

Trakt poprowadził wóz Giharu wprost pomiędzy budynki miasteczka Kresi, otoczonego polami uprawnymi i otwartego na łowny las Czarnej Rzeki, gdzie mieściła się rezydencja tutejszej szlachty. Był wszesny ranek i słońce dopiero co pojawiło się na horyzoncie, rosa pokrywała okoliczne trawy i deski wozu; było zimno. Na drodze pomiedzy drewnianymi jak i podmurowanymi domami widac było kilkoro ludzi krzątajacych się wokół studni. Gdy przemierzali główną ulicę zauważyli święte znaki i amulety na drzwiach domostw. Nie szczekał żaden pies, a śpiew porannych ptaków był jakoś odległy. Człowiek odziany w czerwoną ćwiekowaną zbroję, z toporkiem przy pasku, stanął na drodze wozu, a gdy Giharu zaciągnął lejce zbliżył się do siedziska.
- Podróżnicy, jeśli nie przybywacie do Kresi w konkretnych sprawach radzę wam szybko opuścić to miejsce. Tu panuje zaraza jesli nie wiecie. - Giharu rozejżał się wokół i odniósł wrażenie, że miasteczko jest całkiem spokojne jak na miejsce ogarnięte zarazą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:16, 10 Sty 2007    Temat postu:

Toran obudził się wraz z pierwszymi promieniami słońca przenikającymi wgłąb wozu. Tiberius prawdopodobnie wciąż spał więc postanowił jak najciszej rzucić okiem na pozostałych. Ich milczenie zupełnie nie pasowało do takiego ciepłego i przyjemnego poranka. Postacie Giharu i Folin były jednak dziwnie zatopione w myślach. Obserwował ich tak dłuższą chwilę po czym jego uwagę odwróciły pierwsze miejskie zabudowania. Kilku ludzi zajmowało się nawet swoimi sprawami. O zarazie przypomniały mu dopiero dziwaczne amulety zdobiące drzwi domostw. Reszta wyglądała jednak nadzwyczaj spokojnie. Tylko ponure oblicza towarzyszy sugerowały że coś musiało mu umknąć. Na widok podchodzącego do wozu strażnika Toran odruchowo cofnął głowę wgłąb wozu. Na razie wolał słuchać. Na pytania przyjdzie czas potem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 12:57, 10 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

Rysowała palcem na czole kobiety ochronny symbol niszczący choroby. Tłuszcz wymieszany z sadzą szybko topił się od ciepłoty ciała, pozostawiając czernidło na miejscu na jakiś czas. Ciepło robiło się na sercu, kiedy widziała, jak rodzi się w nich nadzieja.
Niewielu przybywało do Kresi. A jeśli już to w interesach lub przejazdem nie zatrzymując się nawet. Ludzie chorzy czuli się opuszczeni. Przez zdrowych traktowani byli jak przynoszące śmierć potwory. Nawet więzy rodzinne często nie wytrzymywały takiej presji. Tym większa była ich radość, kiedy ktoś się nimi zainteresował, nie zważając na to, że sam może stracić zdrowie i życie. Pojawienie się tego kapłana Xaggara i jego uroczysta przysięga jaką złożył były bodźcem odnawiającym mieszkańców Kresi i dającym im siłę przetrwać kolejne dni. Jakże różnił się od tych, z miejscowej niewielkiej świątyni, którzy pomagali ludziom, zdawałoby się, tylko obowiązku.
Jednak kapłani też są do czegoś użyteczni, szkoda że nie wszyscy...
Kobieta wspomniała jej przybycie do miasteczka. Cóż mówić, nie było ono zbyt ciepłe, za sprawą kilku osobników, czujących, delikatnie mówiąc, niechęć do jej gatunku. Ale później wszystko się zmieniło i ludność miasteczka okazała jej życzliwość, po tym jak bez obaw zbliżała się do chorych niosąc im psychiczną ulgę w cierpieniach. Usłyszała o zarazie kilka dni temu, a wzmianki o nadnaturalnych zaginięciach ludzi przyciągnęły ją do miasteczka. Kiedy przybyła na miejsce i przeprowadziła wywiad środowiskowy, na jaw wyszło kilka ciekawych szczegółów, które sprawiły, że zagościła w Kresi na dłużej. Obserwowała ludzi przybywających do miasteczka, chorych i zdrowych, oraz śledziła ważniejsze wydarzenia. Następne kroki, które były potrzebne na drodze do rozwiązania zagadki Kresi, były według kalkulacji, zbyt niebezpieczne, by podjąć je w pojedynkę.
Zbliżał się świt, kiedy w bramie pojawił się czterokonny zaprzęg. Sihaya przyjrzała się uważnie ludziom, którzy siedzieli na miejscu woźnicy. Dziewczyna należała do jej rasy, a dokładniej do jej leśnego typu. Jednak to mężczyzna wzbudził w niej dziwne uczucie. Wóz także był niezwykły - pokryty runami Hegala. Kobieta zbliżyła się w ich stronę by mieć lepszy widok na sytuację. Stanęła przy ścianie jednego z drewnianych budynków, patrząc jak do podróżnych zbliża się strażnik miejski. Twarz miał bladą, prawdopodobnie zachoruje w przeciągu kilku godzin.
- Podróżnicy, jeśli nie przybywacie do Kresi w konkretnych sprawach radzę wam szybko opuścić to miejsce. Tu panuje zaraza jeśli nie wiecie – w słowa strażnika wdarło się lekkie drżenie. Dreszcze...
Mężczyzna rozejrzał się po okolicy lustrując miasto wzrokiem, zapewne szukając śladów zarazy, której mowa. Jednak miasto nie wyglądało niezwykle, poza amuletami i znakami ochronnymi na drzwiach i oknach. Wtedy z lewego ramienia przybysza opadł koc, którym był przykryty. Poprawił go natychmiast, ale przez krótką chwilę dało się zauważyć szatę, jaką nosił.
Mag z wieży Markit? A to ciekawe... Czego jeden z tych pyszałków szuka w ognisku choroby? – pomyślała żartobliwie. – Cóż, nie ma co czekać, trzeba zaryzykować. Może przypadkiem jadą na dwór szlachcica co zajmuje się Kresi
Uśmiechnęła się na swój optymizm i pewnym krokiem wyszła z ukrycia, jakby wychodziła zza rogu. Podróżnicy ujrzeli kobietę w wieku dwudziestu ośmiu lat. Była elfką, więc z pewnością była starsza. Jej skóra miała barwę szarobłekitną, charakterystyczną dla mieszkańców głębokich jaskiń, a jej oczy odbijały poranne światło, jeśli patrzeć pod odpowiednim kątem. Ubrana była w ciemną granatową suknie, o prostym kroju, sięgającą prawie do kostek. Przy pasie miała prosty nóż i niewielką sakiewkę. Długie włoscy koloru głębokiej nocy falowały lekko pod dotykiem powietrza. Wokół oczu dało się dostrzec czarne tatuaże, które dodawały jej orientalnej urody. Zbliżając się powiedziała głosem odpowiednio silnym, aby każdy ją usłyszał.
- Spokojnie strażniku – ten poznał ją i wyprostował się jak to się zwykle robi wśród osób które darzy się szacunkiem – ten zacny podróżnik, to mag z Wieży Markit – mam nadzieję, że nim jesteś – i z pewnością jest świadomy niebezpieczeństwa pobytu tutaj. Prawdopodobne nawet, że jego magia chroni go przed zarazą, więc nie ma obaw – spojrzała teraz bezpośrednio na strażnika. – Zaprowadzę ich do zajazdu, na pewno są zmęczeni nocną podróżą. A to dla ciebie.
Zanurzyła palec wskazujący w czarnym mazidle przy pasie i zręcznym ruchem wyrysowała na czole zbrojnego symbol ochronny, dodając mu otuchy uśmiechem.
Następnie spojrzała na gości i skłoniła się lekko w powitaniu.
- Chodźcie, tylko jeden zajazd w tej mieścinie zachowuje pozory działania. Jestem Sihaya i pomagam tym ludziom w tej trudnej chwili – zerknęła na konie i zmarszczyła brwi. – Hmm... Widzę, że wasze konie są zmęczone...


edit Piotreksus (szczegóły)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamarath dnia Śro 19:50, 10 Sty 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
qudlaty



Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock/Bydgoszcz

PostWysłany: Śro 17:05, 10 Sty 2007    Temat postu:

Tiberius Victus

Kiedy Tiberius się obudził zobaczył, że wszyscy już wstali. Zakładał, że będzie spał czujnie, tym czasem zasnął jak kamień.

Czujność doświadczonego łowcy... Cholera!

Promienie słońca oświetlały miasto, o którym tyle się mówiło. Śmierć, zaraza. Te słowa kojarzyły mu się jednoznacznie z Kresi. A teraz tu był. Spokojne, dość puste miasto wyróżniało się jednym, niezliczoną ilością znaków. Były na drzwiach, na domach, nawet na ludziach.

To jest zaraza?! A gdzie błoto, brud, zwłoki, rozkładające się zwierzęta i przede wszystkim, ten przytłaczający klimat śmierci i bezradności? Te znaki przywodzą na myśl raczej zaklęcia, albo symbole religijne. Brakuje tylko...kapłanów...

Od kiedy pierwszy raz usłyszał o zarazie w Kresi, był co do tych wieści sceptyczny. Jedno ognisko choroby nie było tym do czego przywykł. Zwykle zaczyna się w wielu miejscach jednocześnie, tak, że już po krótkim czasie nie wiadomo co ją tak naprawdę zapoczątkowało. Kiedy zobaczył miasto zwątpił jeszcze bardziej. Zgoda, nie było tu całkiem normalnego życia, ale nic nie przywodziło na myśl zarazy.

Wszystko mi mówi, że zetknę się ze źródłem tej dziwnej sytuacji bliżej niżbym tego chciał. Tak czy inaczej, muszę być ostrożny. Albo zaraza jest prawdziwa, albo ktoś ma interes w tym, żeby inni tak myśleli.

- Podróżnicy, jeśli nie przybywacie do Kresi w konkretnych sprawach radzę wam szybko opuścić to miejsce. Tu panuje zaraza jesli nie wiecie.

Nie drogi panie, przyjechaliśmy tu przez przypadek... Ehhh... Czas chyba powęszyć moi towarzysze. A tak poza zdrówkiem i pogodą, to co was tu sprowadza? No i coś jeszcze... Jestem tu już chwilę, może czas mnie zapoznać z panem "sztywnym"... Ehhh... Zawsze wdepnę w bagno... Żeby chociaż raz trafić na spokojnych ludzi, którzy jeżdżą szukając jakiegoś ziółka w lasach, albo zbadać nieznane źródełko wodne. Nie! Zawsze jakaś banda, która musi mieć kłopoty, tajemnice i najlepiej jakiegoś trupa, w najlepszym przypadku jednego. Stop. Czas się ruszyć.

Wstał i wysiadł z wozu, żeby lepiej przyjrzeć się otoczeniu i może znaleźć odpowiedzi na kilka podstawowych pytań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Śro 17:15, 10 Sty 2007    Temat postu:

Folin przygladała się w ciszy kobiecie, wóz zachwiał się, gdy Tiberius zeskoczył z niego tylnym wejściem. - Co szamanka robi w ludzkim mieście? - wypaliła wreszcie młoda elfka - Służysz tu? Z jakiego jesteś plemienia? Może jest niewolnicą? Niemozliwe, mówi, że pomaga i nikt jej nie pilnuje. To dziwne, że elfia szamanka bez obrzydzenia dotknęła ludzkiego meżczyznę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Śro 19:39, 10 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

Na twarzy czarnowłosej kobiety pojawił się uśmiech, jakby rozbawiły ją słowa i zachowanie młodej elfki.
- Szamanka, o nie - zachichotała radośnie, w sposób, który potrafi rozwiać wszelkie zakłopotanie. Zdawało się, że uznała spostrzeżenie dziewczyny za żart. - Czy ja wyglądam jak szamanka? Mam długie splątane, przetłuszczone włosy pełne fetyszy, rytualne blizny od rozmów z duchami Alit'run i mówię zagadkami? - spojrzała spod oczu jak na dziecko, z którym prowadzi się beztroską zabawę. Jednak po chwili spoważniała, ale nadal miała pogodną twarz.
- Kiedyś miałam być szamanką; byłam de'irin - uczennicą. Ale to było dawno temu... - szybko zmieniła temat. - Urodziłam się w plemieniu Jamiha z jaskini Feal-emoruu, w górach północnych i aktualnie tu służę... pomocą - zakończyła zdanie uśmiechem i dostrzegła mężczyznę, który wyszedł zza wozu.
Uuuu... Ten pan wygląda nieciekawie. Musiał wiele przejść biedak. Więc jest ich tam trochę w tym wozie i to, jak widze, w dość różnym stanie. Czyżby ludzie po przejściach? Może naprawdę będą w stanie mi pomóc. Ale najpierw trzeba pomóc im.
Skinęła głową na powitanie mężczyźnie i obdarzyła go uśmiechem. Zwróciła się po tym do ogółu.
- To jak? Idziemy się ogrzać do zajazdu? Tam możemy porozmawiać w spokoju i cieple. Może bedę wam mogła jakoś pomóc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:21, 11 Sty 2007    Temat postu:

Toran nie miał pojęcia czy wypada mu przedstawić się w tak niezręczny sposób jak wyglądanie z wozu. Widząc jednak scenę z elfią szamanką i strażnikiem miejskim wolał nie czekać. Jeśli rzeczywiście potrafiła chronić przed chorobą i znała się na magii to była równie dobroduszna co użyteczna. Szczerze wątpił, że Giharu jechał tutaj z jakimś większym planem. Tak samo jak nie bardo martwił się zarazą. Tutaj zaś jej ślady nie były aż tak widoczne, czyżby to dzięki niej? Jeśli tak, to być może mogłaby nauczyć go o uzdrawianiu czegoś nowego. Zbliżył się więc tylko do zasłony na tyle aby upewnić się że mag usłyszy jego słowa i szepnął.
- Tej oferty lepiej nie odrzucajmy. Jeśli nie masz pewności kogo szukamy ta znajomość może nam bardzo ułatwić sprawę. Tak jak i zapewnić bezpieczeństwo od strony choroby. - Po tych słowach mężczyzna wysiadł z wozu tylnym wyjściem i poprawiając naznaczone trudną podróżą szaty wyszedł zza zasłony. Lekki ukłon ukryty przed siedzącym za wozem magiem miał okazać szacunek dla jej profesji.
- Witaj i przyjmij podziękowania za to ciepłe jak na okoliczności powitanie. Jestem Toran, a pomoc potrzebującym nie jest mi obca... Choć przyznaje, że te okoliczności przerastają prawdopoobnie moje umiejętności. - Po tych słowach Toran postąpił dwa kroki do przodu aby prócz reakcji Sihaya'y i Folin zobaczyć także i tą Giharu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 16:21, 11 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Miasto wygląda spokojnie, zbyt spokojne jak na moje oko – myślał rozglądając się szukając jednocześnie śladów panującej zarazy - Logiczne, jeśli wszystkie ciała znikają tak jak tamte, to i śladów choroby może zabraknąć...
Wtedy pojawiła się kobieta, młoda elfia dama. Jedno trzeba było jej przyznać, miała swój gust jeśli chodzi o strój. Jednak nie ubiór sprawił, że mag zwrócił na nią szczególną uwagę, a jej słowa:
- Spokojnie strażniku ten zacny podróżnik, to mag z Wieży Markit...
Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
Interesujące... Widzę, że mamy do czynienia z osobą znającą się na wieżach... Kobieta, młoda, wygląda na 26-27 lat ludzkich, ale to nie ma znaczenia. Posiada wiedzę... albo obcowała z niejednym magiem zaspokajając ich niejedne zachcianki, albo sama jest jednym z nich. To, że jest kobietą nie ma znaczenia, ale jeśli jest kobietą-magiem, to zmienia wszystko.
Pytanie Filon zmyło niezręczną cisze jaka z pewnością by nastała, gdyż Giharu nie miał zamiaru odpowiadać bez dokończenia rozmyślań. Z drugiej jednak strony zachowanie osoby podczas trwania takiej „niezręcznej ciszy” może wiele powiedzieć o danym człowieku.
Ktoś nas opuszcza... – pomyślał, gdy zachwiał się wóz, po czym wrócił do wcześniejszych rozważań.
Nie wie jednak zbyt wiele o zaklęciach ochronnych... Nie można chronić się przed chorobą, o której się nic nie wie. Przecenia moje możliwości...hmm... albo powiedziała to specjalnie...
Słowa Torana przerwały dalszy tok myśli.
Tak, masz racje – odpowiedział w myślach – Choć z drugiej strony sam mówiłeś, że nie należy ufać magom, czy coś w tym stylu... Jednak nie ma pewności, że ona jest magiem co jednocześnie oznacza, iż nie można jej „skreślać”, chociaż jeśli rozważyć... – na twarzy maga pojawił się wyraz zadowolenia, mógł nawet przypominać rozbawienia. Podczas nauki lubił się bawić w niekończące się układanie myśli by rozwiązać problem, który nie miał jednego konkretnego rozwiązania, i wszystko zależne od wszystkiego... Tutaj jednak problemu nie było.
Odwrócił wzrok, gdy usłyszał głosy Torana stojącego już obok wozu.
- Witaj i przyjmij podziękowania za to ciepłe jak na okoliczności powitanie. Jestem Toran...
Dopiero gdy podszedł mógł go zobaczyć. Twarz maga zdradzała zarówno zadowolenie jaki i zaciekawienie.
Ciekawy rozwój wydarzeń... – powrotem skierował wzrok na Sihaye – chyba teraz moja kolej bym coś powiedział... hehe...
Sam, nie wiedząc czemu, był rozbawiony całą tą sytuacją musiał w końcu coś powiedzieć. Nie chciał, a może nie widział potrzeby mówić więcej niż niezbędne minimum, przynajmniej na razie.
- Hmm... Interesujące... – stwierdził fakt, po czym dodał ciszej, acz tak by można było go usłyszeć – nigdy nie odmawiam takim oczom... – nastała chwila ciszy, po czym mag kontynuował – Prowadź zatem elfia damo... – A tak na marginesie... Dlaczego uważasz, że potrzebujemy pomocy? Hmm... Chyba powinienem się jeszcze przedstawić... Nie, jeszcze przyjdzie i na to czas...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Czw 21:23, 11 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

O nasz mag się odezwał! Już zaczynałam podejrzewać, że jest niemy. A może to jeden z tych, co uważają, że z pospólstwem nie warto rozmawiać. Wielu takich wychował Markit. Te jego brednie wpajane od dziecka: "Nie jesteście ludźmi, jesteście magami." Hehehe... Ale co może wiedzieć o ludziach mag, który dziewięć dziesiątych swojego życia spędził w murach swojego dobytku i, jeśli już z kimś rozmawiał, to z adeptami sztuki. No cóż, jak na razie nie mówi za wiele, więc nie jest irytujący. Mmm... W sumie jeszcze nie ma pewności, że jest tym magiem, za którego go wzięłam. Ale nikt nie zaprotestował z jego towarzyszy... I kto jeździłby runicznym wozem jak nie mag? No jeśli się zdecydował, to nie ma, co czekać.
Sihaya zdawała się nie usłyszeć komentarza na temat jej oczu i z uśmiechem dała znak by podążyli za nią. Po drodze przywitała się z Toranem.
- Witaj i ty Toranie, miło słyszeć, że są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie. A co do twoich umiejętności, to w tych okolicznościach z pewnością są równie skuteczne jak moje własne. Badam ta zarazę od jakiegoś czasu i mogę ci z czystym sumieniem powiedzieć, że przerasta ona nawet umiejętności kapłanów służącym bóstwu od zdrowia, którego imienia nie pomnę. Ba! nawet oni sami znikają w dziwnych okolicznościach... Więc jak widzisz, pozostało nam wykorzystywać moc, którą posiada każdy człowiek w swoim wnętrzu, bo mistycyzm zawodzi. Nie wiem jeszcze jak jest z magią. Żaden znaczący czarownik nie odwiedził nas aż do teraz - rzuciła spojrzeniem za siebie w stronę jadącego z wolna wozu. Jeśli was to interesuje, to przedstawię wam wyniki moich badań przy gorącej herbacie. Mmm – westchnęła w krótkim zamyśleniu. – A może zechcecie, czcigodni goście, powiedzieć, co was przyciągnęło do Kresi i to tak silnie, że zdecydowaliście się jechać nocą? Nocą jest niebezpiecznie w okolicy, podobno można spotkać cienie i upiory... Poza tym widzę, że jesteście po przejściach – zerknęła na idącego w milczeniu mężczyznę, który jako jedyny z wyglądu przypominał takiego, co umie złamać kark. – Napadnięto was? Czy wóz ugrzązł w błocie i pan... – zawahała się uzmysławiając sobie, że nie zna imienia żadnego z nich oprócz Torana – milczący pomagając go wydostać, upadł w błoto i złamał sobie rękę? - O tak, zauważyłam opatrunek.
Obie wypowiedziane wersje w ustach elfki brzmiały za równie prawdopodobne. Zero ironii czy sarkazmu.
- No chyba, że jesteście jednymi z tych, co posiadają „mroczne tajemnice i trupa w ogródku” – dodała półżartem używając cytatu z jednej, dość popularnej kiedyś, powieści grozy.
Jasne, błoto... A łamignatowi wóz przejechał po ręce... Kto chciałby napaść maga z Markit? Albo głupiec albo Devan'aranin - mistrz gildii...
Sihaya zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła zapraszając tych ludzi do siebie w gościnę. Toran sprawiał wrażenie przyjaznego i z manierami, Folin także nie jest groźna. Ta dziecięca naiwność w jej głosie... Ale ten mag i ten człowiek, jakby wrócił z wojny, zachowują się, jakby mieli w planach jakąś zbrodnie, albo byli conajmniej królami...
Oby to drugie...
Zabudowania powoli mijały podróżnych, aż po niedługim spacerze za zakrętem na wschód ukazała się niewielka prowizoryczna stajnia obok budynku z szyldem zajazdu. Stajnia była pusta z wyjątkiem jednego czarnego konia o smukłych nogach, ozdobionych przy kopytach brązowymi futrzanymi pasami. Nie było stajennego, ale zwierzę skubało siano ze żłobu. Zdawało się, że starczy miejsca dla wszystkich zwierząt, które przyjechały z czarownikiem, nawet dla tych, których Sihaya nie zauważyła na początku.
Bogaty skurczybyk z tego czarusia... Hehehe...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:22, 11 Sty 2007    Temat postu:

Toran z zaciekawieniem słuchał słów kapłanki przez całą drogę do zajazdu. Niestety jej słowa wskazywały na to, że sama nie zna na nią sposobu. Czemu więc pozostała? Czy może zaraza ma inny charakter? Gdzie chorzy i gdzie ciała? Czy rzeczywiście powinni tutaj przebywać nie mając żadnej ochrony a jedynie rządzę zemsty Giharu i jego troskę o Folin. Zresztą czy troską jest pozwolenie jej na przybycie tutaj. Trzeba jak najszybciej zebrać najważniejsze informacje.
- Oczywiście chętnie zapoznam się z wynikami badań, podobnie zresztą z waszą wiedzą medyczną. Jeśli oczywiście będzie taka możliwość. Byłoby to nawet spełnieniem części z celów mojej podróży. Bo widzisz każdy z nas napędzany jest swoimi własnymi pobudkami. Powiedz mi jednak teraz coś co absorbuje mnie od samego początku. Próbuję bowiem wypatrzeć tutaj kogoś chorego czy wręcz martwego. Bez skutku. Nie spotkałem się jeszcze z żadną zarazą ale opowieści i podania które słyszałem i czytałem opowiadały o potwornościach, których tutaj nie dostrzegam. Porozrzucanych ciałach, stosach, ciągłym płaczu i nieodłącznym zapachu siarki, której niegdyś używano do wygnania pomoru. Tutaj brak choćby jednej z tych rzeczy. Lecz to wcale nie czyni mnie spokojniejszym po tym co od Ciebie usłyszałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Piotreksus



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Otchłani

PostWysłany: Czw 22:48, 11 Sty 2007    Temat postu:

Folin zeskoczya z wozu i znalazła wzrokiem Sihayę. Podeszła i ukłoniła się głęboko.
- Jestem Folin, córka Daratii z plemienia Vituan ze wschodnich lasów, jak dwie krople spotykają się na liściu tak nasze drogi musiały się zejść w tym oto miejscu. Ja jestem przewodniczką tego starszego mężczyzny, który opuszcza siedzisko wozu - wskazała spojrzeniem na Giharu - proszę użycz nam swej wiedzy dawna de'irin. Ja teraz się oddalę do swoich obowiązków przy wozie, więc zostawiam moich toważyszy w twoich rękach. - Folin pokłoniła sie ponownie i oddaliła się by odpiąć konie, nakarmić je, wyszczotkować pobieżnie i zamknąć wóz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:20, 11 Sty 2007    Temat postu:

Toran tym razem bez chwili namysłu chwycił Folin za ramię. Dopiero gdy zatrzymała się w pół kroku zwolnił uścisk.
- O nie moja droga - Zaśmiał się przyjaźnie. - Już dość się napracowałaś. Do tego wydaje mi się, że chętnie potowarzyszysz nam w rozmowie z Sihaya'ą. - Po czym ściszonym głosem dodał. - Poza tym jak już mówiłem raz zostawiłem Cię już samą i do tej pory tego żałuję. - Po tych słowach zwrócił się w kierunku kapłanki. - Czy jest może tutaj ktoś kto za kilka błysków zajął by się końmi? Rozumiem, że okolica nie żyje zwyczajnym rytmem ale ludzie szukając nadziei potrafią łapać się każdego zajęcia. - Na koniec zerknął na Giharu i na wszelki wypadek dodał. - Mam nadzieje, że nie masz niczego przeciw. Bez obaw zapłacę z własnej kieszeni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
qudlaty



Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock/Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 23:35, 11 Sty 2007    Temat postu:

Tiberius Victus

Tiberius uznał, że to już najwyższy czas ruszyć się. Wstał więc i wysiadł z wozu. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł strażnika i jakąś elfkę rozmawiającą z jego towarzyszami. Niespodziewanie zwróciła się właśnie do niego.

-Poza tym widzę, że jesteście po przejściach. Napadnięto was? Czy wóz ugrzązł w błocie i pan... milczący pomagając go wydostać, upadł w błoto i złamał sobie rękę?

Nie wygląda na żartownisia. Czas się przedstawić. Problem w tym, co potem ze sobą począć...

-Tiberius. Mam na imię Tiberius nieznajoma. Twoje imię usłyszałem już przez przypadek chwilę temu. Wybacz, że nie przedstawiłem się od razu. A ręka... podoba mi się ta historia z wozem. Zostańmy przy niej.

Postąpił kilka kroków. Toran stał najbliżej, więc zwrócił się do niego.

-Toranie, nie rozpoznałem jeszcze kto jest u was najważniejszy, dlatego zwrócę się do Ciebie. - A tak naprawdę to mówię do Ciebie, bo jesteś najbliżej. - Jestem wam bardzo wdzięczny za pomoc i Tobie osobiście za dobry opatrunek. Nie mogę jednak odejść w ten sposób. Świat nie daje dzisiaj drugiej szansy na zrobienie czegoś zamierzonego. Powiedz, jak mogę się wam odwdzięczyć? - Zastanowił się chwilę. -Tak naprawdę to mogę zaoferować jedynie to w czym naprawdę jestem dobry...siebie i swoje usługi. Jeśli tego potrzebujesz, naradź się z pozostałymi i daj mi odpowiedź jak najszybciej, bo wygląda na to, że zaraz nasze drogi się rozejdą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pią 0:08, 12 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

- Nie przesadzaj Folin z tym szacunkiem, bo jeszcze ktoś uzna, że jestem kimś ważnym i porwą mnie dla okupu - puściła dziewczynie oko. - A raczej nie znalazłby się nikt, kto by mi na ratunek pośpieszył. I żeby było jasne nie jestem szamanką. Tytuł ten wśród podziemnych elfów jest niemalże boski i jakby ktoś z mego ludu, kto mnie zna usłyszał, że się do mnie zwracasz w ten sposób, zapewne długo bym nie pożyła - niestety nie ma już mojego ludu, ale nie potrzebuje nikogo, kto by mi przypominał o tym, co już zapomniałam. - Jestem tylko uczoną, która bada niezbadane.
Wypowiedziane słowa były poważne, ale nie na tyle by wystraszyć Folin. Po słowach Torana, Sihaya kontynuowała:
- Zostaw konie pod opieką Yves, przyjdzie tu, za chwilę, kiedy wejdziemy do zajazdu. Spojrzała na Giharu po tym jak Toran skończył kwestie skierowaną do niego i rzekła.
- A niby czemu pan mag miałby mieć coś przeciwko? A tak przy okazji... Jesteś panie magiem, tak jak mi się zdawało? Niełatwo dostrzec szatę pod tym kocem, którym się okrywasz - kobieta o szarej skórze zrobiła lekko głupkowatą minę, gdyż zdawała sobie sprawę, jak zabrzmiały wypowiedziane przed chwilą słowa. Ledwo powstrzymała się od śmiechu na ich dźwięk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 3:43, 12 Sty 2007    Temat postu:

Toran nie bardzo wiedział co odpowiedzieć najemnikowi. Chętnie przyjąłby propozycje pomocy, tym bardziej gdy zamiary Giharu są niejasne. Sądził jednak, że tym razem mag nie będzie miał mu za złe podjęcia decyzji za wszystkich. Zresztą to on chciał zabierać nieznajomego.
- Wóz nie należał do mnie tak jak i ja nie przewodnicze tej dziwnej wyprawie. Jednak sadzę, że w obecnej sytuacji każda pomoc nam się przyda. Tym bardziej że mam dziwne wrażenie co do źródła tutejszej zarazy. Teraz jednak chodźmy posłuchać co ma na do powiedzenia ta elfia lekarka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Pią 20:55, 12 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Oczywiście, że mam coś przeciwko... Koliduje to nieco z moimi planami... – Wyraz zadowolenia zniknął z twarzy maga. Zastąpiła je powaga i zamyślenie.
- Pan mag zwie się Giharu i jak słusznie Pani spostrzegła, owszem jestem magiem– wstał i po prawieniu koca zszedł z wozu – Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Folin nie jest moją służącą, a przewodniczką. I jedyną osobą która nie tylko troszczy się o siebie ale na przykład o konie – zachwalił młodą pannę z uśmiechem nie bacząc, że niektórych ostatnie zdanie może urazić.
- Proszę Cię jednak– zwrócił się do Folin – abyś pomogła mi zatroszczyć się o siostrę. Chce też porozmawiać z tobą na osobności.
Odwróciwszy się do nowopoznanej elfki rzekł:
- Mam nadzieje, że nie będzie miała Pani nic przeciwko, jeśli dołączymy do was za krótką chwilę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Sob 0:26, 13 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

Gdyby nie Folin twoje konie pewnie juz dawno by pozdychały... Hehe...
- Dobrze, zatem wejdźmy do pomieszczenia.
Ruszyła z wolna prowadząc gości przez drzwi zajazdu. Wewnątrz nie było wielu ludzi, kilka wolnych stolików rozstawionych dookoła sali oraz starsza już kobieta za szynkwasem.
- Witaj Margaret, jak się czują dziś twoje dzieci? Chaiałabym przedstawić ci moich gości. Oto Toran i Tiberius, a za chwilę wejdą tu Folin i Giharu - Mag. Przygotujesz nam herbatę, proszę? A potem zajmiemy się kąpielą dla nich, gdyż przybyli prosto z drogi.
Zaprosiła gości do jednego ze stolików ustawionych daleko od drzwi.
- Siadajcie i odpocznijcie. Hmm... Jak wam minęła droga do Kresi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 2:52, 13 Sty 2007    Temat postu:

Toran widząc przez krótką chwilę niezadowolenie Giharu odczekał, aż skończy mówić i podszedł do niego na odległość szeptu.
- Tylko na wielkie arkana, nie rozdzielajcie się jeśli to nie jest absolutnie konieczne. Nie zapominaj, oni już wiedzą, że coś poszło nie tak. - Toran spróbował wyczuć więź z Reae ale wszystko wskazywało na to, że zaklęcie straciło swoją moc. Zaklął w duchu. - Uważajcie na siebie. - Następnie dodał nieco głośniej aby rozładować nienaturalność sytuacji. - I jeśli masz gdzieś w skrzyniach siarkę to będę bardzo wdzięczy.
Po tych słowach udał się do zajazdu. Typowy zapach jedzenia pozwalał zapomnieć o panującej wokół atmosferze zarazy. Przedstawiony starszej kobiecie pokłonił się i usiadł na wskazanym miejscu.
- Siadajcie i odpocznijcie. Hmm... Jak wam minęła droga do Kresi? - Ciągle to samo pytanie. Niestety będzie trzeba wymyślić coś naturalnego. Tiberius jest najemnikiem więc nawet nie drąży tematu. Niestety uzdrowicielka może nabrać podejrzeń.
- Droga całkiem nieźle. Tyle, że ostatni odcinek przespałem więc nie pytaj o szczegóły. Być może Giharu i Folin powiedzą coś więcej bo to oni wtedy powozili. Z mojej strony powiem tylko tyle, że sam wjazd do miasta wygląda nader spokojnie i w niczym nie przypomina typowej zarazy. Żadnych chorych, zwłok czy nawet stosów. Jestem naprawdę pełen podziwu dla wszystkich walczących z chorobą. - Dobrze starczy już wykrętów teraz wypadało by zaproponować coś w zamian za gościnę. W tej kwestii na Giharu nie ma co liczyć - Powiedz od razu jakiego rodzaju pomocy od nas oczekujesz. - Gestem wstrzymał ewentualny protest. - Wiem, że nie jest to z mojej strony zbyt grzeczne. I doceniam Twoją gościnę. Jednak wolę dowiedzieć się czegoś zanim wróci Giharu. To znacznie zwiększy nasze szanse. - Lekki uśmiech tłumaczył, że ostatniego zdania nei należy rozumieć dosłownie. - Po prostu ma dziś słabszy dzień. Zazwyczaj nie jest, aż taki opryskliwy. Więc nie oceniaj go zbyt wcześnie. - Toran miał ochotę przebić sobie mieczem stopę. Zaczynał gadać jak Folin. Lecz z drugiej strony, tym razem rzeczywiście ma powody. - Dlatego też pytam o ewentualną pomoc jakiej możemy udzielić. Postaram się realnie ocenić szanse na to , że spełnimy Twoje oczekiwania.
Swoją drogą ciekawe jak Giharu chce wytropić winnych. Może jednak coś wie i nie zamierza nawet szukać pomocy. Oby tylko nie zabrał się za działanie już teraz. Wzrok Torana utkwił w otwieranych właśnie drzwiach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Sob 15:06, 13 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

W otwieranych drzwiach ukazała się postać Giharu. Mag niósł w lewej dłoni szmaciany tobołek, w którym znajdywały się zapewne niezbędne mu przedmioty, wyciągnięte ze skrzyń w wozie.
- Owszem, potrzebuje pomocy, ale nie wiem czy będziecie mi w stanie jej udzielić. Zacznę może od początku - Giharu i Folin dosiedli się do stołu. - Kilka dni temu przybyłam do miasteczka by zbadać tą dziwną chorobę. Pominę kilka problemów, które stanęły mi na drodze by się tu dostać, bo nie są one ważne. Niektórzy ludzie nie lubią podobnych mi i Folin - w głosie dało się wyczuć współczucie. - Kiedy się tu zjawiłam pomagałam ludziom, jak tylko potrafiłam. Dowiedziałam się o kapłanach, którzy zniknęli i o samej chorobie - ściszyła głos. - Moim zdaniem to nie jest żadna choroba. Jak słusznie zauważył Toran, nie ma ciał, ognia, nie ma nawet szczurów... Według mnie cała ta sytuacja, to specyficzny rodzaj ataku, prawdopodobnie magicznego. Po pierwsze chorzy nie umierają tylko znikają bez śladu. Na przykład cała rodzina wpływowego rzemieślnika źle się poczuła. Rano znajomy, który chciał ich odwiedzić, zastał zaryglowane drzwi. Wszedł przez okno i jedyne, co zobaczył, to nienaruszone domostwo. Posiłek na stole pozostały z wieczora, ogień przygasający w kominku, żadnych śladów walki, nic... Na łóżkach, krześle i podłodze znaleźli komplety ubrań jego dwóch córek, syna i żony, jakby zniknęli tam, gdzie stali... Z tą chorobą nikt nie walczy, bo to nie jest choroba. Termin ten został nadany zjawisku przez ludzi, którzy, nie wiedząc, z czym się zetknęli, podciągnęli je pod coś, co rozumieją. Kolejnym argumentem, świadczącym, że nie jest to choroba są ci, co na nią zapadli. Starcy i dzieci... są zdrowi jak ryby w większości. Jedynymi ofiarami, jak do tej pory byli mężczyźni w sile wieku oraz wpływowi i znaczący wiele dla społeczności obywatele: Wójt, kowale, rzemieślnik i jego rodzina, kilku strażników i kupców oraz kapłani. Konkluzja wydaje się być oczywista. Ktoś chce zniszczyć infrastrukturę miasteczka a, co za tym idzie, doprowadzić je do upadku - spojrzała po swoich rozmówcach, skupiając wzrok na ich oczach i twarzach. Obraz Sihayi, jaki ujrzeli w chwili spotkania - pogodna twarz i skorość do żartów, zniknął bez śladu ustępując śmiertelnej powadze i determinacji. Widać było, że kobieta wie, co mówi. - Nie musze wam chyba mówić, jak ryzykuję opowiadając to wszystko ludziom, których nie znam. Mimo to mam wrażenie, że nie należycie do tego spisku... Jesteście zbyt zróżnicowanym towarzystwem. Posiadacie sześć dodatkowych koni, oprócz tych w zaprzęgu, i wszystkie są osiodłane. Wasza podróż nie była miła i przyjemna, tego jestem pewna. Mogę się założyć, że było was więcej niż w tej chwili, a zatem ktoś was zaatakował, z zewnątrz, bądź od wewnątrz, to nie ma znaczenia. Teraz pozostaje pytanie, czy jesteśmy po tej samej stronie barykady...
Ostatnie słowa elfiej kobiety zaskoczyły przybyszów. Oczywiście wiedzieli, że mogą się dalej trzymać swojej wersji, jednak pod znakiem zapytania pozostawało, co na tym zyskają. Bieżąca sytuacja pokazała im jednoznacznie, że szaroskóra kobieta jest spostrzegawcza i inteligentna oraz, że potrafi wiązać ze sobą różnego rodzaju fakty, w daleko idącą całość. Prawdopodobnym było, że do wszystkich wniosków dotyczących dziwnej choroby, doszła drogą dedukcji i badań środowiskowych.
Sihaya odsunęła się od stołu na krześle, tak by pozostali ją widzieli. Nie ukrywała rąk, by nie wzbudzić podejrzeń rozmówców, czy nie planuje niczego niecnego. Jej postawa reprezentowała otwartość i szczerość i ci, którzy potrafili odczytywać mowę ciała, z pewnością to dostrzegli.
- To się okaże pewnie w dalszej części rozmowy – kobieta wyjęła z kieszeni szaty niewielką kartkę pergaminu i zaczęła rysować, nie przestając mówić. – Celowy atak na miasteczko prowadzi nas dalej do plotek, (które według mnie wcale plotkami nie są) na temat walki domów szlacheckich. W tej chwili, Kresi należy do ziem hrabiego spod herbu dwugłowego wilka – rzuciła kartkę z rysunkiem na stół. – Do niedawna pomagał on wiosce jak umiał, wysyłał żywność i leki, najmował straż i kapłanów, by walczyć z chorobą. Od pewnego czasu jednak, dopływ pomocy zatrzymał się. Kupcy nie chcą handlować, a ci, którzy mimo wszystko próbowali pomóc, znikali... Nikt z miasteczka nie myśli, by iść do swego pana z prośbą o pomoc, ze strachu. Drugim domem szlacheckim jest dom ognistej salamandry – Sihaya rzuciła na stół kartkę z rysunkiem jaszczurki, który do złudzenia przypominał znak, znany Toranowi i Giharu, pochodzący z hełmu jednego z oprawców maga. – Ta rodzina podobno od dawna prowadzi potajemną wojnę z dwugłowym wilkiem. Tak więc uważam, że jedna z tych rodzin odpowiada za nieszczęście tych ludzi. Jako że dziwnym byłoby sprowadzanie zagłady na źródło swojego dochodu, myślę, że ognista salamandra chce w ten sposób zniszczyć swojego rywala, odcinając go od wpływów i dokładając kłopotów. A cierpią na tym niewinni ludzie... - Spojrzała ponownie na zgromadzonych wokół stołu. – Powiedziałam wam wszystko, co wiem. Co zrobicie teraz z tą wiedzą, przybysze?
Kobieta uważnie obserwowała reakcje słuchaczy próbując z ich twarzy wyczytać odczucia. Czekała na odpowiedź, czekała na to, kto odezwie się pierwszy i jak skomentują informacje, które im dostarczyła.
Chwila prawdy jest blisko. Niewiele mam do stracenia, jeśli mnie zabiją, pewnie choroba już mnie szuka. Za dużo wiem, jak na żywą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Dragon_Warrior
God Emperor


Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 8790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:06, 13 Sty 2007    Temat postu:

Toran zamyślił się na krótką chwilę. Szybko jednak zrozumiał w jak niezręcznej sytuacji postawiło go teraz wcześniejsze wprowadzenie. Jeden rzut oka na Sihaya'ę, Giuharu, potem Folin i Tiberius. Cisza. Rozejrzał się wokół. Pusto. Elfka zadbała o dyskrecję. Jeśli opłacałaby ją salamandra już by zaatakowali.
- Sądzę. - Ton był cichy i spokojny. - Sądzę, że w tej sytuacji nie muszę już nikogo do niczego nakłaniać. Giharu... - Toran gestem oddał głos magowi. - mów co tylko uznasz za słuszne i nie szczędź jej szczegółów bo od tego zależeć może nasze życie - dodał jeszcze w duchu. Po czym słuchał uważnie słów towarzysza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Exus



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Sob 18:12, 13 Sty 2007    Temat postu:

Giharu

Opowieść elfki wydawała się ciekawa acz mało prawdopodobna. Tylko naprawdę potężny mag byłby w stanie używać zaklęć wywołujących taki efekt, jaki miał okazje ujrzeć na własne oczy. Tyle, że potężni czarownicy nie bawią się w „wojny szlachciców”. Chociaż niektóre fakty znajdują pokrycie w tej „bajce”...
Ukazanie rysunku jaszczurki mieniło nieco tok myślenia maga.
Ciekawe... Może mnie doprowadzić do tych ludzi... Chociaż, gdy wiem już, że są to szlachcie też bym trafił a jej obecność może być co najmniej uciążliwa...
Położył prawą dłoń na stole stukając po kolei każdym z palców o drewnianą powierzchnię wpatrując się w idealną synchronizację ruchów słuchając słów Torana.
- Masz ciekawą teorie – stwierdzi, po czym przeniósł wzrok na Sihaye – Pani Sihayo. Widząc, że znasz na sztuce, a na pewno na jej przedstawicielach musisz zdawać sobie sprawę, że zaklęcie wywołujące taki efekt jest znane z pewnością nielicznym i wymaga wiele nakładów pracy. Tylko młody i niedoświadczony mag bawiłby się w coś takiego. Ale młodzi i niedoświadczeni nie mają dostępu do takich zaklęć. Rozbudowując twoją historie wydaje się być ona zbyt prosta. Nie możesz wykluczyć, iż „dwugłowy wilk” sam podkopuje swoje stado tylko po to by w pewnym momencie wyszło na jaw, iż „jaszczurka” uknuła wielki spisek pozbywając się w ten sposób konkurencji na stałe. Wgłębiając się dalej w historie tego miejsca, być może jest ktoś trzeci, o którym Pani nie wie, który próbuje pozbyć się zarówno „jaszczurek” jak i „wilków”. Przyjmując każdą z wymienionych historii za równie prawdopodobną, pozostaje jedynie zbadać oba dwory szlacheckie. I jeśli znajdzie się w nich coś podejrzanego, można zawiadomić straże, które pewnie i tak za wiele nie będą mogły uczynić. Trzeba więc wziąć sprawiedliwość w swoje ręce? Nie sądzę... Ale nie przejmujmy się czymś, co jeszcze nie nastąpiło. Prawdę mówiąc przybyłem tu w poszukiwaniu pracy i załatwieniu... kilku interesów. „Choroba” może mi w tym przeszkodzić, bądź pomóc. Mogę zabrać Cię na dwór szlachecki bez najmniejszego problemu. Przecież mało kto potrafi odmówić magowi z wieży. Pytanie tylko, czy Pani obecność, prawdopodobnie już popularnej, elfiej damy pomagającej „schorowanemu pospólstwu”, nie wzbudzi podejrzeń. Z pewnością zaczną się zastanawiać, dlaczego tam Pani przybyła. Kto wie, jeśli natrafimy na ludzi odpowiedzialnych na tą chorobę, mogą oni zabić zarówno Panią, jak i nas. Myślę jednak, że można znaleźć rozwiązanie takiego problemu. Zawrzyjmy umowę, pomogę odnaleźć Pani ludzi odpowiedzialnych za tą zarazę i dopilnować by nie uniknęły ich... konsekwencje swych czynów, a Pani pomoże mi w załatwieniu swoich „interesów”, które są teraz... nieistotne, bądź nie będzie mi Pani... utrudniała załatwienie owych interesów. I jeszcze jedno: każda decyzja musi być zaakceptowana przez moją osobę. W końcu, jeśli coś się nie uda to moja reputacja na tym ucierpi. Pozostaje też ustalić, kim jesteście, że podróżujecie razem z magiem na dwór szlachecki?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Lamarath



Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płock

PostWysłany: Sob 19:02, 13 Sty 2007    Temat postu:

Sihaya

Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Giharu wypowiedział słowa: "Kto może odmówić magowi z wieży."
Z pewnością nikt...
Kiedy czarownik skończył swą tyradę, która wiele powiedziała o osobowości i mentalności mężczyzny, Sihaya odpowiedziała.
- Dokładnie tak jest, jak mówisz. Nie odwiedzając domów szalchty nie mogę zweryfikować, jak na razie, najbardziej prawdopodobnej teorii. Dlatego tam właśnie zmierzał mój kolejny krok. Dostać się tam to nie problem. Nie musisz mnie tam wprowadzać, ponieważ nie tylko magom z wieży się nie odmawia. Problem w tym, że jeśli poszłabym tam sama i okazałoby się, że trafiłam w dziesiątkę, moje szanse na przeżycie byłyby znikome. Samotnego podróżnika zlikwidować nie jest trudno. W grupie sytuacja wygląda inaczej. Wystarczy, że przeżyje jeden, który poinformuje o tym władze, by pojawiły się problemy. Przez to ryzyko "frontalny atak" zostanie prawdopodobnie zastąpiony dywersją, a jej o wiele łatwiej uniknąć. Tak samo zniknięcie pięciu osób o wiele trudniej zatuszować niż jednej. Tak więc jedyną pomocą jakiej od was oczekuję, to towarzystwo. Co do magicznego źródła owej zarazy, to są dwie siły, które mogą dokonać takiego efektu. Pierwsza jest magiczna, druga boska. Biorąc pod uwagę fakt, że kapłani także nic nie wiedzą, na temat źródła zarazy, a nawet walczą z nią i przegrywają, choć używają wszystkich swych zasobów, tak jak ten kapłan z lustrzaną maską dziś przed świtem, pozostaje nam źródło magiczne. I nie mogę się zgodzić z faktem, że efekt taki może wywołać tylko ktoś, kto nie bawi się w "wojny szlachciców". Mag to też człowiek i podejmuje decyzje po ludzku. Poza tym istnieją zaklęcia, które mogą wywoływać silne efekty, niskim nakladem pracy. Oczywiście są znane nielicznym, ale w tym przypadku wystarczy jeden taki osobnik. Nie wspominam nawet o kabałach magów, które mogą dokonywać czynów daleko wybiegającyh poza umiejętności każdego jej czlonka z osobna. Są jeszcze demony... Jak widzisz, możliwości jest multum, a jedyną drogą do zawężenia ich liczby jest wizyta u dwugłowego wilka i jaszczurki.
Sihaya odetchnęła głęboko i kontynuowała.
- Odnośnie pracy to muszę cię zmartwić, w tej sytuacji, raczej nie znajdziesz jej w okolicach Kresi. Większość środków pochłonęła choroba i, jeśli nie potrafisz jej powstrzymać lub przynajmniej przed nią ochronić, istnieje małe prawdopodobieństwo, iż ktoś zapłaci ci za usługi. Chyba, że chcesz się przyczynić do jej rozprzestrzenienia, wtedy z pewnością, ktoś się znajdzie...
Ponura mina zawitała na twarz elfki.
- Co to twojej propozycji... Nie podoba mi się twoje podejście. Czy uważasz mnie za naiwną dziewkę, którą można manipulować? Nie możesz oczekiwać, że zgodzę się pomóc ci w czymś o czym nie mam pojęcia. Nie możesz nawet oczekiwać, że ci nie przeszkodze, jesli twoje "interesy" okażą się być wberw memu sumieniu. I żebyś mnie źle nie zrozumiał. Mam nadzieje, że docenisz moją szczerość, ponieważ mogłam równie dobrze przystać na twoje warunki i w najmniej oczekiwanej sytuacji zawrócić z twojej drogi, jeśli okazałaby się chroma. Chcę aby wszystko było jasne, zanim ktokolwiek z nas podejmie jakąkolwiek decyzje. To jest sprawiedliwe podejście, bo nie stawia nikogo w niepewnej sytuacji. Ukrywając swoje cele nadwyrężasz zaufanie, którym cię obdarzono. Tak więc jeśli chcesz mojej pomocy, musisz wyjawić swoje plany, inaczej niczego nie obiecam. Odnośnie ostaniego problemu mniemam, że role dla swoich towarzyszy masz już wymyślone. W końcu podróżujesz tu w sprawie pracy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Płocki Klub Fantastyki Elgalh'ai Strona Główna -> Archiwum masowe / Archiwa z sesji Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin